Tydzień temu na uczelni zgłosiłam się do przygotowania zajęć na
temat żałoby, ponieważ nikt inny nie chciał. I dziś były te zajęcia. Myślałam że dam rade.
Szło mi dobrze prawie do końca, co prawda goniłam jak szalona i łamał mi się głos, ale było
dobrze. Na końcu chciałam powiedzieć o Dlaczego i rozdać informacje na ten temat i
powiedzieć jak rozmawiać z osobami po stracie i gdzie można znależć pomoc, ale nie zdążyłam
zaczęłam przerażliwie płakać i nie mogłam nic powiedzieć. Dopiero Pani doktor, która
prowadzi zajęcia podeszła, pocieszyła mnie i rozdała kserówki. Ja już nic nie powiedziałam.
W sumie mi ulżyło i mogłam już normalnie mówić, ale jestem zła na siebie że nie umiałam się
powstrzymać od płaczu. Czemu nie mogę o tym normalnie mówić? Czasem chce o tym porozmawiać,
chce by ktoś mnie przytulił, pocieszył wysłuchał, a zamiast tego płacze i nie moge nic z
siebie wydusić. A wtedy zazwyczj inni zmieniają temat bym nie musiała o tym mówić. Tylko
cholera ja chce. Co ze mną jest nie tak?
|