Mamo Natalki, mi również bardzo przykro z powodu Twojej straty. Na grupie wsparcia dla rodziców po stracie dziecka poznałam dziewczynę, która straciła bliźniaków w 19 tc (córeczka też nazywała się Natalia). Opowiadała mi, że jej dzieci też nikt nie ratował, urodziła je praktycznie na sali leżąc wśród innych pacjentek. U niej zakwalifikowali to jako poronienie a nie poród. Jakby to była jakaś różnica! Jakby ona i jej dzieci nie miały prawa do godnych warunków porodu bo nie przekroczyła któregoś tam tc. Też się czasem nad tym zastanawiam, jak to jest. Nieraz pokazują w tv, że uratowali maluszka, który miał zaledwie ileś tam tygodni i ważył zaledwie kilkaset gramów. Wiem, że takie cuda zdarzają się niezwykle rzadko, ale widząc coś takiego człowiek zastanawia się czy jego dziecko też może miało by szanse, gdyby ktoś tylko podjął próbę... Nie wiem od czego to zależy, ale czasem ciężko to wszytko ogarnąć. Mój Mikołaj miał mieć operację serduszka zaraz po porodzie. Ale lekarze stwierdzili, że jest zbyt mały (ważył 2200) i że lepiej jak troszkę przybierze na wadze. Do operacji nie doszło a Mikołajek zmarł. Potem oglądałam w wiadomościach jak zoperowali serduszko wcześniaka, który ważył bodajże 1600. Wiem, że to inny przypadek, inna wada serca i pewnie jeszcze z 1000 innych rzeczy, ale jest mi cholernie ciężko, jestem zła, i zastanawiam się czy gdyby jednak go zoperowali to czy byłby teraz z nami...
|