Witam wszystkich. Przyznam się od razu, że nie umiem pisać dobrze, piszę to co czuje, piszę od serca. A chcę wszystko przekazać i nie wiem czy to co napisze będzie spójne. Postaram się, żeby było. Mam 34 lata. Mamą zostałam po raz pierwszy 14.10.2014 r. jednak za wcześnie, bo w 22 tc nastąpił poród przedwczesny. Moja córeczka odeszła 15.10.2014 r. po 14 godz. życia. Ale może po kolei. Starania zaczęliśmy we wrześniu ubiegłego roku, jednak ciągle się nie udawało. W lutym tego roku ginekolog wykrył u mnie polipy w macicy i skierował do szpitala na ich usunięcie. W kwietniu miałam zabieg histeroskopii i z niecierpliwością czekałam na pierwszą po zabiegu miesiączkę, tak aby można było się znów starać o maleństwo. 8 maja dostałam upragniony okres no i zaczęliśmy staranka. Test zrobiłam 31.05 i wielkie było moje zdziwienie gdy zobaczyłam dwie kreseczki, tak upragnione. Miałam wielkie plany: do 6 mc-a zamierzałam chodzić do pracy, być sprawna całą ciążę, ćwiczyć zeby lepiej przejść poród. Niestety życie pisze swoje scenariusze. Już od samego początku zaczęły się problemy. Najpierw plamienia i krwawienia, dwie wizyty na Sorze w szpitalu gdzie z duszą na ramieniu czekałam na informację czy dzidzia jeszcze jest czy serduszko bije. Dostałam przykaz leżenia i brałam Duphaston do 12 tc. Po tym okresie największego zagrożenia poronieniem, w końcu wstałam z łóżka, myślałam że teraz będzie dobrze, zaczęłam w miarę normalnie funkcjonować, planować pierwsze zakupy itd. Niestety w 17 tc zaczęły mi wyciekać wody płodowe, jednak nie wiedziałam, że to wody i dopiero do szpitala pojechałam gdy zaczęły się skurcze. Wylądowałam na porodówce z myślami, że dziś się wszystko skończy, że moje dziecko nie przeżyje... Jednak w jakiś sposób, akcja się zatrzymała, skurcze przeszły, skrócona szyjka się wydłużyła. Z dnia na dien mój stan się polepszał, leżałam w szpitalu 3 tygodnie. dostałam antybiotyk, ponieważ zwiększyły się parametry zakażeniowe, było bardzo duże prawdopodobieństwo, że dostane zakażenie wewnątrzmaciczne. Brałam również Luteinę na podtrzymanie. Jednak po antybiotyku wszystko się unormowało. A serduszko dzieciaczka tak ładnie codziennie biło. Lekarze mówili o cudzie, gdyż wyglądało na to że błony się zasklepiły a wód przybyło. Lekarze postanowili wypuścić mnie do domu. Miałam przyjeżdżać na wizyty i dwa razy w tygodniu robić badania w kierunku zakażenia wewnątrzmacicznego. W domku leżałam tak jak przykazali, wstawałam jedynie do toalety. Po tygodniu pojechałam na wizytę kontrolną. Niestety dowiedziałam się, że znów zaczęły mi wypływać wody z tym, że nie wiedziałam w jaki sposób, nic nie czułam. Położyli mnie znów do szpitala, bałam się, że wód będzie za mało, że córeczka nie będzie miała możliwości rozwoju, że będzie dla niej za mało miejsca. Po tygodniu tj 13.10 zrobili kontrolne usg okazało się że wód przybyło, że malutka się rozwija prawidłowo, że następnego dnia przewiozą mnie do szpitala specjalistycznego gdyż szpital w którym byłam nie miał sprzętu dla wcześniaków i że teraz mamy szanse, bylebyśmy wytrzymały jeszcze troszkę. Jaka ja wtedy byłam szczęśliwa... Niestety w dniu następnym wieczorem akurat były u mnie moja mama i ciocia, zaczęłam krwawić, momentalnie zaczęły się skurcze, w ciągu pół godziny miałam już pełne rozwarcie, zostałam przewieziona do szpitala specjalistycznego z tym pełnym rozwarciem, darłam się w wniebogłosy w karetce, chciałam przeć a nie mogłam, musiałam wstrzymywać aby dojechać do szpitala. Tam w ciągu 15 minut urodziłam córeczkę Dagnę, ważyła 570 g. Była taka malutka, Kruszynka moja. Od razu wzięli ją na IOM. Przyszedł doktor powiedział że Mała jest skrajnym wcześniakiem i że mam się spodziewać wszystkiego. Położyli mnie na sali porodowej, cały czas słyszałam inne kobiety które rodziły i płacz ich dzieci. Moje nie płakało, jej płuca niestety nie były jeszcze rozwinięte. Ta noc była straszna, nie mogłam spać ciągle czekałam ąz przyjdzie do mnie pediatra z informacją, że córka nie żyje ;( Przyszedł o 3 rano i powiedział, że stan się pogorszył, a ja byłam na lekach uspokajających i nawet nie poprosiłam czy mogłabym do Malej iść. Na szczęście trafiłam na super położną i nad ranem zawiozła mnie do Dagny. Była naprawdę malutka, oczka jeszcze zamknięte, i te malutkie stópki i rączki, i pełno kabelków, rurek. Straszny widok. Gdy wróciłam na sale płakałam, wiedziałam, że córka nie ma szans, lecz chciałam żeby walczyła. Przyszła do mnie Pani psycholog, rozmowa z nią trochę mi pomogła. To ona zaprowadziła mnie znów do małej gdy przyszła pediatra z wiadomością, ze znów Mała reanimowali. Była przy mnie cały czas, gdy dali mi małą na ręce, a potem przyszła znów pediatra zbadała córcie i powiedziała ze serduszko już nie bije. Jakoś dotarłam na sale, czekałam na ojca dziecka, niestety nie zdążył dojechać do malej za życia. Pierwszy raz widziałam jak płakał ;( Poszliśmy razem do Córci się pożegnać, była już odłączona i w osobnym pokoiku, takim specjalnym do ostatniego pożegnania. Wyglądała jakby spała, taka Kruszynka bezbronna. Wypisali mnie do domu następnego dnia, nie wiem jak to się stało ze miałam tyle siły aby jechać do USC załatwić Akt Urodzenia oraz Akt Zgonu. Byłam u księdza, na cmentarzu. To chyba adrenalina to spowodowała. Pogrzeb był 18.10, najbliższa Rodzina z nami. Biała trumienka a w niej moje maleństwo. Ostatnie pożegnanie... Moje życie straciło sens, nie mam już brzuszka, nie ma w nim córki, nie czuje jej kopniaczków. Staram się żyć normalnie lecz cały czas mi czegoś brak. Czuje się taka pusta... Czeka mnie teraz szukanie przyczyny dlaczego stało się tak a nie inaczej, lekarze mówili o niewydolności szyjkowej. Boje się ze każda kolejna ciąża znów się tak skończy. Chce być znów w ciąży lecz boje się. Nigdy nie przypuszczałam że coś takiego nam się przydarzy, czytałam czasami o Rodzicach którzy stracili swoje Dzieci, nie mogłam uwierzyć ze coś takiego może się stać i jak oni mogą żyć po stracie Dziecka. Teraz sama jestem w tej sytuacji. Miotam się, jestem zagubiona. Czegoś mi brak... Brak mi mojego Dziecka ;( Zamiast wybierać wózeczek i łóżeczko wybierałam trumienkę, zamiast zabawek szukałam ślicznego znicza. DLACZEGO!!! ;( ***************************** Dagna [*] Nasz malutki Aniołeczek (22 tc)
|