Cztery lata temu zmarł kolega z klasy mojego synusia. Zdrowy chłopiec nie wiadomo czemu źle się poczuł i zmarł mamie na rękach. A ja zawsze mówiłam że nie boję się ludzi ,pracy, kredytów, komorników, bólu, boję się tylko śmierci własnego dziecka i stało się. Myślałam że wtedy serce by mi pękło i napewno bym umarła. I stało się moje dziecko nie żyje a ja tak. I myślę że jeśli uda nam się z tego jakoś wybrnąć otrząsnąć się i porzeżyć to wszystko to bęziemy silne jak nigdy. Żaneta mama aniołka Szymona oraz ziemskich aniołków Majki,Amelki i Aleksa
|