U nas podobnie jak piszesz -opuchlizna i nerki przestaly pracować. Rokowania były podobne co do udania operacji i mam kontakt z mamami innych dzieci z tą wadą. Wyszły do domu po operacjach i reoperacjach i opieka nad dziećmi jest prawie taka jak nad zdrowymi z wyjątkiem lekarstw podawanych. Ja nie wiem czy to normalne w pewnej fazie żałoby -ale czasami myślę , ze jeszcze jestem w ciąży lub ze Huguś nadal jest w szpitalu. Dopiero po jakimś czasie dociera do mnie , ze to już nieodwracalne -ze go nie ma i wtedy tak mi ciężko:-( strasznie akenw napisał(a): > Witaj oto nasza serduszkowa historia:"
> Mój synuś Marcinek urodził sie z wadą serduszka o której dowiedziałam się będąc w ciąży. Operacja miała odbyć się do 10 dni po porodzie. Lekarze dawali 94 procent szans, że będzie wszystko ok, że dzieci z tą wadą funkcjonują jak zdrowi ludzie. Synek urodził się 17.06.2013 roku, 4 kg, 57 cm,9 pkt., był cudowny, taki mój skarb najkochańszy. Po pierwszej operacji rozszedł się mięsień na zastawce i byłe reoperacja, po reoperacji nie schodziła opuchlizna, doszła bakteria, zatrzymała się praca nerek i 24.07.2013 roku ... Marcinek odszedł od nas, po raz pierwszy miałam go na rękach kiedy już nie żył, zmarł w momencie kiedy przyjechaliśmy z mężem do szpitala, po przekroczeniu progu sali na oiomie usłyszałam: "stwierdzam zgon" te słowa słyszę jak złowrogie echo... ciągle nie wierzę, ciągle pytam "dlaczego" dlaczego 94 procent dzieci żyje z taką wada a mój skarb odszedł. Taki oczekiwany i wymodlony, także przez siostrzyczkę 9 letnią Natalkę. Czasem myślę: " Boże dlaczego to zrobiłeś Natalce, ona zawsze powtarzała, że Marcinek to jej największe spełnione marzenie...." Ja ciągle czuję ból, większy i większy...
> Kocham Cię synio, najbardziej na świecie, czuwaj nad nami. Mamusia.
> ania mama Marcinka. Teraz jest troche spokojniej w naszej rodzince. Mam Natalkę i ona pomaga mi przetrwać. Ty też masz dzieci i dla nich musisz być żywa i dla Huga, który chciałby mieć uśmiechniętą mamę. PS tak gadam sobie i gadam i czasem nawet dam się sobie przekonać.... Całuję.
|