To dokładnie jak ja mam 1 listopada 35 lat.Też mi się marzył na urodziny najlepszy prezent ,żeby już Hugo był z nami w domu..Ta pogoda u nas w Poznaniu czy gdy był w szpitalu w łodzi-aż się prosi o spacer z wózkiem i maleństwem.Nie dopuszczałam do siebie myśli,że mimo wady coś pójdzie nie tak-tyle jest udanych operacji i inne poznane mi Mamy w szpitalu wyszły do domu ze swoim dziećmi po operacjach.Wiem,że poznanie prawdy nie ukoi bólu -ja zrobiłam wszystko co mogłam z mojej strony-ale prawdę muszę poznać.Nie po to pozwoliłam pociąć synka po śmierci ,zeby tylko lekarze byli mądrzejsi o wiedzę -ja w przyszłości zapobiegać takim tragediom. hyziek napisał(a): > Kochana,
> Mój synek nie miał chorego serduszka, ale miał inną wadę, dużo poważniejszą...tzw. wada cewy nerwowej, u niego objawiająca się przepukliną rdzeniowo-oponową (rozszczep kręgosłupa). Całą ciążę monitorowaliśmy go regularnie i bardzo często, byliśmy pod stałą opieką lekarzy, wszystkie badania i rokowania były wyśmienite jak na tą wadę...i co z tego...1 dzień przed terminem cesarskiego nasz synek umarł w moim brzuchu...dlaczego? nie wiemy na 100% pomimo, że mamy już wyniki sekcji...z jakiegoś powodu te nasze maleństwa umarły, nie dały sobie rady z chorobą...
> my z mężem całą ciążę byliśmy optymistycznie nastawieni pomimo tego, że różnie to może być jak dziecko ma wadę, jakąkolwiek wadę...Wasza akurat wydawała się nie tak poważna (z tego co piszesz, tak wnioskuję), może miały miejsce inne czynniki, które wpłynęły na Waszego Synka, a z którymi nie poradził sobie jego organizm...pewnie na 100% nigdy nie będziesz tego pewna
> z drugiej strony patrząc, czy poznanie odpowiedzi ukoi Twój ból??? jak boli tak będzie bolało, może trochę Cię to uspokoi, ale z tego co piszesz to on po prostu nie dał sobie rady z tą chorobą i nie ma co szukać tu głębszego sensu...dzisiaj rozmawiałam z Panią dr która opisywała wyniki sekcji mojego synka i po pierwszym moim pytaniu "dlaczego?" odpowiedziała bardzo spokojnym i wyciszonym głosem właśnie tak "on nie dał rady proszę Pani"...wiem, że nie tak miało być...zupełnie nie tak...ale nie mamy na to wpływu...ja miałam urodziny 29 X, moje 35te...miały być radosne,z synem w domu, bo mieliśmy wyjść ze szpitala po 2 tyg. jeśli wszystko poszłoby dobrze, mieliśmy iść z nim w wózku na groby itd.....nawet sprawdzaliśmy jaka będzie pogoda do spacerowania....teraz spacerujemy i odwiedzamy go na cmentarzu...dzisiaj mija dokładnie miesiąc od jego śmierci ;-( dokładnie wiem co czujesz, ale wierz mi, że w przypadku, gdy nosimi dziecko chore w jakiś sposób można sobie pewne rzeczy wytłumaczyć, a co mają powiedzieć mamy, które piszą że straciły zupełnie zdrowe dzieci....to dopiero jest koszmar....ale one też się "podniosą" i jeszcze zawita na ich twarzach uśmiech, bo niestety/stety czas leczy rany...tak mówi moja kochana Babcia, która też straciła swojego synka...a potem męża....
>
> Nie poddawaj się, życzę Tobie i Twojej rodzinie dużo sił i ściskam mocno. Z czasem na pewno będzie lepiej, a Wasz Aniołek na pewno nad Wami czuwa.
>
> Światełko dla Twojego Synka (*)
>
> Ewa
> Mama Hyzia ur.zm. 30.09.2013 i Julii 01.02.98
|