Najkoszmarniejszy z koszmarów...Szłam wśród mnóstwa pokiereszowanych ludzi w różnym wieku,przy których stali ich bliscy...Szukałam...Nagle widzę mojego ukochanego,cudownego półtorarocznego synka...Potwornie okaleczone ciałko i zmasakrowana twarzyczka,ale żył...Gdy podeszłam do niego i zaczęłam delikatnie gładzić tą jego biedna buźkę on uśmiechnął się do mnie swoim najpiękniejszym uśmiechem...Nagle jesteśmy w domu.Wokół mnie cała rodzina,patrzymy na ten nasz mały skarbek który tak cierpi...Nic nie możemy zrobić,lekarze nie dają szans.Jak ja wyłam,Jak wilk do księżyca...
Tak głośno płakałam,że obudził mnie mąż.Becząc jak dziecko,pobiegłam do pokoju synka.Musiałam go dotknąć,upewnić się że jest cały i zdrowy.Że to był tylko okropny sen...Położyłam się koło niego w łóżku i tak spaliśmy do rana,nie mogłam odejść za bardzo się bałam...
Nawet teraz pisząc to płaczę.Jestem cała roztrzęsiona,cały czas czuję chłód.Jakby coś miało się zdarzyć.Nie odstępuje synka na krok.
Mama trzech Anielskich Córeczek Wikunia {*25.11.07 +03.12.07} Lilianka i Gabrysia{*+20.11.2012} Oraz dwóch ziemskich Synków(dzidzia loczka i chudzinka);-) i Jagódki 20.07.2015
|