Dziewczyny, tak czytam ostatnie wasze wpisy i widzę siebie, muszę się z wami czymś podzielić: DarMa pisała, że włożyła swemu Adasiowi skarpetki żeby mu nie było zimno w stópki... Ja, zanim urodził się Marek, widziałam u koleżanki, która urodziła córunię miesiąc wcześniej, kocyk z H&M z Kubusiem Puchatkiem - taki użyteczny i ładny- bardzo mi się podobał, lecz nie mogłam nigdzie takiego kupić choć szukałam kilka tygodni, zjeździłam pół Barcelony i 8 dni przed porodem wreszcie mi się udało - tak się cieszyłam, już leżał ten kocyk w łóżeczku - potem gdy jechałam do szpitala - wzięłam go i ubranka -tak na wszelki wypadek... Gdy Marek odszedł poprosiłam pielęgniarki, żeby ubrano go w nie i zawinięto w kocyk- 2 dni później w domu pogrzebowym poprosiliśmy o otwarcie trumienki, żeby jeszcze raz zobaczyć naszego syna. Gdy zobaczyłam ów kocyk tak zwinięty obok, zapytałam, pan z obsługi mi powiedział, że on wyjął ten kocyk, bo może będziemy chcieli go zabrać (na zasadzie: przecież martwemu niepotrzebny) - jakaż byłam zła na nieczułość tego człowieka, za to że odwinął moje dziecko z jego kocyka, który był specjalnie dla niego! Przykryłam Mareczka kocykiem - żałuję, że nie podniosłam go i nie owinęłam tak jak powinnam, ale okryłam go najszczelniej jak tylko mogłam ... A drugie wspomnienie jest następujące: gdy jechaliśmy do domu pogrzebowego pożegnać Marka, mój nie-mąż zatrzymywał się na każdej stacji benzynowej.Gdy pytałam dlaczego, milczał, a mój ojciec się wściekał, że mi nie odpowiada. W końcu na ostatniej weszłam z nim i zapytałam czy wreszcie może mi powiedzieć o co chodzi. Odpowiedział: "Chcę Mareczkowi kupić misia, żeby nie odchodził sam ..." I tata Marka kupił swojemu synowi misia - niebieskiego- w takim samym kolorze jak ubranka, które wtedy miał na sobie i włożył go synowi do trumienki, by nie odchodził sam.... Tego misia i tego kocyka nie zapomnę nigdy ... Ewa - mama Marka (*28.05.2010 - + 10.06.2010) i Jędrzeja (*28.07.2011)
|