Minęło parę dni, w miarę dobrych, a dziś od rana, właściwie od wczoraj wieczorem znów jest źle, bardzo źle... Wracają do mnie wszystkie obrazy od chwili, kiedy dowiedzieliśmy się, że z Markiem jest źle, wciąż widzę siebie tam w szpitalu, jak patrzę na swoje nieruchome dziecko, potem jak trzymam go na rękach, chwilę po tym gdy jego dusza uleciała, a potem mego małego synka w trumnie... Nie wiem jak je odganiać, im bardziej chcę nie pamiętać, tym natrętniej wracają. Źle sypiam. Zastanawiam się czemu mi się w tym życiu tak wszystko nie udaje... Znów nie wiem jak dalej i co dalej mam ze sobą zrobić, potrafię się rozpłakać na ulicy gdy przypomnę sobie nawet drobny szczegół, ostatnio widziałam na ulicy pielęgniarkę z intensywnej terapii, która zajmowała się Markiem, potem dziewczynę, która chodziła ze mną do szkoły rodzenia - szła ze swoją córeczką - a ja? mam żal w sercu do siebie, jestem jak rozbity dzban i nic nie zostało ze mnie ... Tęsknię za Markiem, boję się, że go zapomnę, że zostaną mi tylko te obrazki, że już nic dobrego w tym życiu mnie nie spotka, tylko nicość... - matnia. Za oknem piękna pogoda a mi się znów nie chce żyć - kiedyś nie umiałam sobie wyobrazić jak będzie wyglądało moje życie z dzieckiem - teraz bez niego nie wiem jak mam dalej żyć ... Ewa - mama Marka (*28.05.2010 - + 10.06.2010) i Jędrzeja (*28.07.2011)
|