naprawde nie wiem jak mam Wam wszystkim dziekowac za tyle cieplych slow. Gdyby tylko bylo to nam dane to dla naszych Aniolkow kochanych wszyskie mamy bylyby najwspanialszymi i wyjatkowymi mamami na calym swiecie... Ja wiem, ze moja kruszynka patrzy na mnie z nieba i troche jest jej smutno, ze jej mama tak cierpi, i w tym wszystkim jest osamotniona. Ale tak naprawde to dzieki mojemu malenstwu ide do przodu, choc nie jest mi latwo.
Wchodze tutaj na forum bardzo czesto i czytam wiele innych smutnych histori, i jest mi przykro, kiedy Aniolkowi rodzice maja zal do Boba i odwracaja sie od niego. Nie zrozumcie mnie zle, ja to przyjmuje i nawet rozumiem, ale chce dodac, ze w moim przypadku to dzieki Bogu, i dzieki mojej wierze jeszcze funkcjonuje. Jestem pewna, ze moje najdrozsze malenstwo jest w Niebie, z innymi Aniolkowymi dziecmi, i ma sie bardzo dobrze. Nie cierpi, nic go nie boli, nie meczy sie, jest wyzwolony. Ludzie wierzacy wiara gleboka, wiedza, ze nie ma leprzego zycia niz to w niebie. To ziemskie zycie to tak naprawde krotka chwila. Czeka nas wieczne szczesliwe i blogie zycia w niebie. I nawet najwiekrze szczescie jakie nas spotkalo na ziemi jest niczym w porownaniu do tego co na nas czeka u boku Ojca Wiecznego. Dlatego ja o mojego kochanego szkraba jestem spokojna i wiem, ze mam teraz duszyczke ktora sie za mnie modli i mi pomoze w trudnych chwilach. Ja jak i wszyscy inni Aniolkowi rodzice juz nigdy nie bedziemy sami. Mamy nasze Anielskie dzieciatka, ktore bardzo pieknie sie do nas usmiechaja i przekazuja nam ten usmiech, bysmy i my tez sie tak usmiechali. W glebi duszy jestem pewna, ze wszyscy rodzice tak wlasnie mysla i czuja, moze potrzebuja wiecej czasu na oswojenie sie z ta mysla. Musimy zdac sobie sprawe z tego, ze nasze malenstwa nas nie zostawily, one sa teraz bardziej przy nas niz kiedykolwiek. To jest nierozerwalna wiez. One zyja w nas w naszych sercach i tak juz bedzie do konca swiata a nawet jeden dzien dluzej... Nasz problem, problem Aniolkowych rodzicow, i tu nie ujmujac nic kochanym tatusiom, odnosze sie przede wszystkim do niezastapionych mam, jest psychologiczne pogodzenie sie z utrata Istnienia, ktore bylo w nas, ktore zylo w nas, ktore oddychalo dzieki nam ,ktoremu bilo malenke, wielkie serduszko, ktoremu dalismy zycie, a ktoremu nie dane bylo zyc. Ja do konca sama nie potrafie sie wyslowic, napisac czemu tak naprawde jest nam tak zle, ale wiem na pewno, i mysle, ze w glebi duszy i inne mamy to wiedza, ze nasze kochane malenstwa maja sie dobrze, i swiadomosc ze nie cierpia sprawia, ze czujemy sie dobrze, i jestesmy spokojne. Utrata dziecka jest bardzo trudna tragedia do zaakceptowania. To nie jest do zaakceptowania! Kazda z nas predzej czy pozniej dojdzie do wewnetrznego pokoju duszy, ale zadna z nas nigdy nie zapomni. To jest jak bumerang, zawsze wroci, tylko, ze nauczymy sie, dojdziemy do wprawy, kiedy bedzie do nas wracal. Najwazniejsze by sie nie poddawac. Wiele, bardzo wiele razy upadniemy, zwatpimy, i jeszcze wiele wiele lez wylejemy, ale trzeba sie podniesc i isc do przodu, myslec, ze nasze malenstwa nie chca nas widziec cierpiacych. Wrecz przeciwnie, chca, pragna bysmy zyli wlasnie dla nich. One sa calym naszym zyciem, dajmy im powod do radosci, cieszmy sie i smiejmy razem z nimi, one tak pieknie sie do nas usmiechaja...
Swiatelka dla naszych Niebianskich Pociech[*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*] Elwira
|