Kilka dni temu dwie osoby zapytały mnie czemu wróciłam tak szybko do pracy. Nie potrafiłam odpowiedzieć, że mój kochany Adaś nie żyje... Klucha stanęła mi w gardle i wydusiłam z siebie, że moje dzieciątko jest w niebie. To było takie przykre... Te osoby nie bardzo wiedziały jak się zachować, a ja się popłakałam. Strasznie się czuję, czuję się taka nieszczęśliwa. Wydaje mi się, że moje życie jest jakieś bez celu. Wcześniej wszystko robiłam z myślą o moim synku, tak czekałam na jego przyjście, jeszcze przed samym porodem mówiłam do niego, że niedługo się spotkamy. A po wszystkim, nie chciałam Go zobaczyć. Codziennie modlę się do mojego Skarba żeby mi to wybaczył. Wkurza mnie to, że ten głupi czas tak niemiłosiernie się wlecze! Ja nie wiem dlaczego tak zawsze jest, że chwile które chciałoby się zatrzymać uciekają szybciutko, a jak się marzy o tym żeby czas biegł szybciej to jak na złość wlecze się jakby celowo, żeby dłużej i mocniej przeżywać ten cały koszmar... Nie rozumiem tego wszystkiego, nie potrafię pojąć dlaczego ten świat jest tak skonstruowany, czemu ma służyć to moje ogromne cierpienie? Ehhh, masakra jakaś :(
DarMa- mama Aniołka Adasia (*+ 27.05.2010r.)
Aniołek Adaś (*+ 27.05.2010 r. 38tc) Aniołek (+21.12.2011 r. 9tc) Aniołek (+29.09.2012 r. 10tc) Pola (*27.11.2013 r. 39tc)
|