dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> STRATA DZIECKA
Nie jesteś zalogowany!       

A życie musi toczyć sie dalej...Hits: 610
kikimora  
01-04-2010 18:34
[     ]
     
W czerwcu 2008r. z przyszłym mężem mamy zaplanowany ślub. W marcu 2008r. dowiadujemy się,ze zostaniemy rodzicami SZCZĘŚCIE!. Z dumą mówię krawcowej, że będzie musiała poszerzać mi suknię ślubną. Miesiąc przed ślubem lekarz mówi mi: puste jajo płodowe. Daje mi skierowanie na zabieg łyżeczkowania. W szpitalu cały czas płaczę. Wydaje mi się, ze już nic gorszego nie może mi się przytrafić.JAK BARDZO SIĘ MYLĘ! Wypisuję się na własne życzenie. We wrześniu 2009r. źle się czuję.Koledzy z pracy podejrzewają u mnie wrzody żołądka. Robię test ciążowy- dwie kreski. SZCZĘŚCIE. Dostaję plamienia. Lekarka daje diagnozę - ciąża pozamaciczna - kieruje mnie do szpitala. okazuje się, ze laboratorium zrobiło błąd. Po tygodniu okazuje się, ze ciąża rozwija się prawidłowo. Leżę w domu cały czas. Lekarka mówi mi,ze wszystko jest dobrze, ze mogę już niedługo wracać do pracy. Widzę na USG paluszki stópki Dzidziusia. Ssący kciuk.Wiem, ze urodzi się dziewczynka. Idą Święta Bożego Narodzenia. Chcę, aby Córeczka poczuła magię Świąt. Ubieram choinkę, sprzątam w domu. Ponownie pojawia się plamienie. Lekarka mówi mi,ze to nic poważnego - mam się oszczędzać. Robię wyniki - wychodzą źle. Idę do szpitala. Po 7 dniach ordynator wypisuje mnie pisząc w karcie, ze dolegliwości ustały. Wiem,ze to nie jest prawdą (plamienie nadal jest). Ordynator przyznaje, ze wypisuje mnie, bo po 7 dniach NFZ nie refunduje mu za mnie pobytu w szpitalu. Trafiam do innego lekarza i ponownie kładę się w szpitalu (innym). W szpitalu niektórzy lekarze dziwią się, ze zajmuję łóżko. Dostaję silnych bóli. Plamienie zmienia się w krwawienie.Mówią mi,ze nie mogę się denerwować - dają mi relanium. Dostaję 12 tabletek dziennie (muszę sama pilnować dawek,bo położne mylą się często). Krwawienie jest "dziwne". Mówię o tym lekarzowi, ale on nie reaguje. Proszę o badanie. Podczas badania odchodzą mi wszystkie wody płodowe. Lekarz mówi mi,ze dziecko niedługo umrze. Staram się o przeniesienie do specjalistycznej kliniki. Mówią mi, ze jest za wcześnie, ze jeśli wytrzymam jeszcze 2 tyg. to mnie przewiozą do kliniki. Trzymam różaniec na brzuszku i modlę się o córeczkę, o życie dla niej. Po raz pierwszy czuję wyraźne ruchy dziecka.położna mówi, mi, ze dziecko właśnie umiera. Jak bardzo chciałam, nie czuć śmierci córeczki. Jak chciałam nie czuć tych ruchów. Po 3 dniach po odejściu wód płodowych poczułam silne bóle, lekarz powiedział mi, ze zaczyna się poród. Jakie było zdziwienie lekarzy,jak usłyszeli bicie serca mojej Córeczki. Natychmiast wzięli mnie na porodówkę (nie zdążyłam powiadomić męża,dodam, ze w całym szpitalu był zakaz odwiedzin). Podłączyli mnie do KTG. Słyszałam bicie serca Córeczki, wiedząc,że po porodzie przestanie ono bić. Co kilkanaście minut słyszałam płacz narodzonych dzieci i radość matek wiedząc, ze ja nie usłyszę płaczu swojego dziecka. Cicho płakałam więc. Z jednej strony zaczął mi się poród, z drugiej strony wstrzymywali u mnie poród Fenoterolem. Jedna z położnych podkręciła mi kroplówkę z fenoterolem. Momentalnie oblał mnie zimny pot, serce zaczęło mi bić jak oszalałe.Czułam, ze zemdleję. Włączyłam alarm - nie działał. Wołałam o pomoc- ktoś przyszedł i zmniejszył dawkę fenoterolu. Kazali mi zasnąć. Ne mogłam - bóle były zbyt mocne. Dali mi środek na sen - nie zasnęłam.Lekarz z wyrzutem mówił mi, żebym tak się nie darła. Położne nie wierzyły mi, ze tak mnie boli, bo na KTG nie było zapisu skurczy. Po 12 godzinach krzyków i bólów (co 8 i 5 min). urodziłam żywą córeczkę.Nikt mi nie powiedział, czy moje dziecko żyje. Później nikomu nie chciało się czekać na urodzenie łożyska, więc wyrwali mi je ( część zostało w środku). Lekarz bojąc się SEPSY zaczął zabieg łyżeczkowania bez znieczulenia ogólnego (anestezjolog był zajęty, a inne znieczulenie nie zadziałało)) . Następnie zszyli mnie także bez znieczulenia (znów ponoć nie zadziałało).Miałam nadzieję, ze moje dziecko przeżyje mimo wszystko, ze wszystko dobrze się skończy. Po 2,5 godzinie lekarka poinformowała mnie, że moje córeczka zmarła. Wcześniej zapytali mnie o imię, by chrzcić moje dziecko,moją Małgosię. Po śmierci dziecka już nie dostałam relanium (a wówczas go potrzebowałam,np. na pogrzebie). Nikt mi nic nie powiedział o higienie po porodzie, o terminie kolejnej wizyty. Dzięki położnej(wspaniała kobieta,kiedyś też przeżyła śmierć dwójki swoich dzieci) mogłam pożegnać się z Córką, to ona powiedziała mi, jak przygotować się do śmierci dziecka, jakich formalności należy dopełnić, aby pochować dziecko, jak je ubrać do trumienki.
Po powrocie do domu jakoś "trzymałam się" dla innych,szczególnie dla męża,rodziców. Teraz gdy minęło ponad 2 miesiące od tragedii mój mąż planuje Święta z rodziną, z siostrą, która ma 2 dzieci. Ja nie chcę Świętować, nie chcę przebywać z innymi dziećmi. Chciałabym spędzić te Święta na Cmentarzu, ze swoją Córeczką.Nie pasuję do szczęśliwego obrazka, szczęśliwej rodziny. Chciałabym,aby mój mąż był szczęśliwy,jednak nie rozumiem jego entuzjazmu dot. tych Świąt. Wiem,ze nikt z rodziny nie cierpi tak jak ja, w końcu to ja nosiłam moją Córeczkę pod sercem przez te wszystkie tygodnie, to ja ją urodziłam. Z jednej strony jestem zła, że rodzina próbuje żyć normalnie, z drugiej strony obwiniam się, ze psuję innym Święta.
Teraz inaczej patrzę na życie. Wiem,ze nie można być pewnym siebie, ze życie, Bóg może mieć dla nas inny plan. Nie potrafię już cieszyć się codziennością, tym co przynosi nam kolejny dzień. Czuję się trochę jak zaszczute zwierzę,które ucieka przed kimś złym i nie wie dokąd uciec. zupełnie straciłam pewność siebie. 
kikimora
Ostatnio zmieniony 09-04-2010 20:22 przez kikimora

  Temat Autor Data
*  A życie musi toczyć sie dalej... kikimora 01-04-2010 18:34
  Re: A życie musi toczyć sie dalej... Joannap 01-04-2010 18:45
  Re: A życie musi toczyć sie dalej... Joannap 01-04-2010 19:01
  Re: A życie musi toczyć sie dalej... sylwiaczekalska 01-04-2010 19:31
  Re: A życie musi toczyć sie dalej... kikimora 02-04-2010 16:56
  Re: A życie musi toczyć sie dalej...do kikimora Joannap 02-04-2010 17:58
  Re: A życie musi toczyć sie dalej... goska01 01-04-2010 18:51
  Re: A życie musi toczyć sie dalej... goś 01-04-2010 19:47
  Re: A życie musi toczyć sie dalej... tecza 01-04-2010 19:47
  Re: A życie musi toczyć sie dalej... do kikimora beti23 01-04-2010 20:05
  Re: A życie musi toczyć sie dalej... do kikimora kikimora 02-04-2010 09:34
  Re: A życie musi toczyć sie dalej... beti23 01-04-2010 20:06
  Re: Do Beti 23 A życie musi toczyć sie dalej... kikimora 02-04-2010 17:17
  Re: A życie musi toczyć sie dalej... mandarynka 01-04-2010 19:52
  Re: A życie musi toczyć sie dalej... jolek 01-04-2010 20:57
  Re: A życie musi toczyć sie dalej... KASIA1 02-04-2010 10:50
  Re: A życie musi toczyć sie dalej... sylwia1975 02-04-2010 20:32
  Re: A życie musi toczyć sie dalej... izaina 03-04-2010 06:32
  Re: A życie musi toczyć sie dalej... Werka 06-04-2010 10:28
::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora