Tak jak napisałam w tytule, czuję się napiętnowana na każdym kroku w tym życiu codziennym... Dzisiaj po raz kolejny uświadomiłam sobie to, że jestem kimś innym niż reszta społeczeńswa, że do końca życia będę chodzić z tą "łatką" kobiety po stracie, że moje dziecko odeszło. Nie, absolutnie nie wstydzę się tego, że jestem mamą Aniołka, kocham swoje dziecko i zawsze tak będzie, ale dlaczego świat wymaga ode mnie aż tyle? Dlaczego wypełniając dokumenty do zakichanego ubezpieczenia grupowego w swojej pracy nie wiem co zaznaczyć w rubyce "czy masz dziecko"? Przecież mam! Ale nigdy nie wezmę na nie L4, nigdy go nie przytulę, nie pocałuję i nie powiem jaka jestem szczęśliwa, że jest ze mną! Cieszę się, że Zunia chociaż przez te niecałe dziwięć m-cy była ze mną, ale co dalej? Jak mówić prawdę jednocześnie się nie tłumacząc? Jak być szczęśliwą? Kocham Cię skarbie i tęsknię, zawsze będę tęsknić i kochać... Mama Ola mama Zuzi Aniołka
|