nie rozpisałaś tak bardzo...
te wspomnienia i do mnie wracają... największy "szok" przeżyłam w Warszawie... tu w Łodzi byłam w wielu szpitalach i zawsze mój Tomcio był jedynym takim dzieckiem... tam to co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania... tak jak piszesz wady, z mutacjami i bez...dzieci bez twarzy, nosa, z olbrzymimi naroślami, bez odbytu, ze zniekształconymi czaszkami, zrośniętymi paluszkami... przy nich mój Tomcio przestał być jedynym... mam kontakt z większością tych mam, rozmawiamy do dziś, choć mojego Tomcia już tu nie ma... nawet prosiły o przesłanie zdjęć uśmiechniętego łobuza - tak go nazwały... najbardziej utkwiła mi w pamięci Olcia, lekarze stwierdzili u niej Zespół Aparta, mama bardzo regijna postanowiła urodzić, okazało się że dziewczynka wyglądała jakby miała ten zespół a była zupełnie zdrowa, miała olbrzymią i zniekształconą główkę, wyłupiaste oczy, zrośnięte paluszki ale była tak rozkoszna że nie da się tego opisać... razem z Tomciem wzbudzali największą sensację i radość w szpitalu... Olci zabieg polegał na oddzieleniu kości czaszki od mózgu, "poskładaniu ich jak należy", zszyciu i oczywiście nie uszkodzeniu niczego... razem leżeliśmy tak długo, im też odsuwano operację (zła krzepliwość)... operację wykonano, zabieg się udał, za dwa lata niebędzie śladu po twarzy dziecka z zespołem Aparta... Olcia ma się super i rośnie jak na drożdżach... dzieciątko z całkowitym rozczepem, bez twarzy, Bartuś, udusił się wydzieliną.... zmarł 3 tyg przed Tomciem... tam pierwszy raz w życiu usłyszłam chociażby o mukowizcydozie czy fenyloketonurii...
te wspomnienia też żyją... ale z nimi żyją nasze dzieci... buleczka
Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008) http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl
|