dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> STRATA DZIECKA
Nie jesteś zalogowany!       

Podwójna szczęście podwójna tragediaHits: 1634
foreman  
12-04-2007 20:38
[     ]
     
Witamy was razem z zona właśnie po tygodniu męki w szpitalu wróciliśmy do domu
nie mamy nic został tylko kot...

A było tak pięknie 34 tydzień zapukały na świat Angelika i Weronika lecz nikt im
nie otworzył . Lekarz powiedział " NOSPA i do domu , jak sie będzie coś dziać to
prosze dzwonic"

Zona dzwoni do mnie do pracy i nie wie co ma robic zapis KTG pokazuje liczne
skurcze, położna informuje ja ze nie wie co by w takiej sytuacji zrobiła, druga
informuje ze brak jest miejsc w szpitalu dla wcześniaków (najlepiej wyposażony
szpital w Rzeszowie dzięki owsiakowi w aparaturę dla wcześniaków) i lekarz
dyżurny powie jej do jakiego szpitala ja skierują. Pyta sie co ma robić. Na co
ja odpowiadam dzwon do swojego lekarza powie ci co masz robić przecież" zna cala
twoja historie to chyba wie najlepiej.

I to byl mój największy życiowy błąd. Zaufaliśmy "człowiekowi" , który okazał
sie kompletnym dnem. " NOSPA i do DOMU !!!!!" jak sie będzie coś działo to dzwon.

I poszła do domu nafaszerowała sie według zaleceń nospa. Bóle ustaly .
Zapis KTG z niedzieli mówi nie ma skurczy. Na co lekarz odpowiada do zobaczenia
w czwartek.

Szczęśliwi wróciliśmy do domu. W poniedziałek i we wtorek samopoczucie zony
gwałtownie sie poprawiło. Niestety chyba było już po wszystkim. W środę zona
zaniepokojona cisza w swoim brzuchu, stwierdziła ze musi to sprawdzić i
pojechała do szpitala na USG.
Lekarz juz roztrzęsiony chyba wiedział co wisi w powietrzu. Włączając USG
powiedział, ze jeśli będzie wszystko w porządku to wraca po torbę do domu i
idzie do szpitala. jeśli nie będzie w porządku, to zrobiła to sobie na własne
życzenie. SUPER PODEJŚCIE SUPER LEKARZ. Po walczeniu USG informuje ja, ze dzieci
nie żyją i jak wiedziała ze sie nie ruszają to trzeba było wcześniej dzwonić.


PYTAM SIE PO CO PO CO dzwonić jak sie nie ruszają." NOSPA i Do DOMU"

Roztrzęsiona zona dzwoni do mnie do pracy i przekazuje informacje, po której
telefony wypada mi z reki.

Przyjeżdżam do szpitala. Wchodzę do gabinetu USG widzę załamaną i zapłakaną żonę
u boku której jest lekarz. NIESTETY, nie jest to jej lekarz ginekolog tylko
pediatra, który zaprosił ja z korytarza z powrotem do gabinetu usg żeby nie
musiała znosić wzroków przechodzących ludzi skąpana w kałuży łez.
Proponuje herbatę, kawę pyta sie jak może pomóc chociaż sam wie, ze nie jest w
stanie nic zrobić. ALE REAGUJE NA LUDZKI BÓL. W przeciwieństwie do "OPIEKUNA" ,
który sie zmyl i wyszedł.
Przyjmują żonę do szpitala "rewelacja jest miejsce dla wcześniaków, znalazło sie
szkoda, ze dla martwych". Idę do lekarza zapytać co sie stało. I co słyszę "nie
wiem co sie stało, mówiłem zonie żeby została w szpitalu to sie nie zgodziła.
Paranoja, kompletna paranoja. Zona już w piątek była spakowana do szpitala
wszystko ze sobą wzięła nawet ciuszki dla dzieci, juz przeczuwała, ze cos wisi w
powietrzu poniewaz caly tydzien sie zle czula. Nawiasem mówiac byla wczesniej u
swojej kolezanki, która tez miala miec blizniaki i ja o tym poinformowala, ze
zle sie czuje i chyba ja wezma do szpitala. Niestety wyrok brzmial "NOSPA i do
domu". Sam siedzialem przed gabinetem USG i slyszalem do zobaczenia w czwartek.
No cóz moze ktos cos innego mówi a co innego mysli. Nie umie czytac w myslach.

Pytam pana OPIEKUNA czy nie warto bylo ciac w piatek przy takich skurczach
przeciez dzieci zyly i majac po 2kg mogly bez problemu zyc w naszym realnym
swiecie. Na co uzyskuje odpowiedz jakbym je wyciagna i zmarly by pod
respiratorem to tez byscie mieli do mnie pretensje.


Panie "OPIEKUNIE" ale wtedy ktos by zawalczyl o ich los a w tym przypadku nikt
nie otworzyl im dzrzwi na swiat. Powiedzialem ze 2 kg to nie tak zle chyba jak
na wczesniaki z tego co sie slyszy to bez problemy takie anioly przezywaja.
Dowiedzialem sie ze i 0,7kg zyja . Ale widocznie moje nie mogly.............



Nastepna informacja brzmi zona musi urodzic teraz naturalnie, z martwymi plodami
moze chodzic do miesiaca czasu bez zagrozenia jej zdrowia. W drugim dniu pobytu
dostaje srodki na wywolanie porodu. Zaczyna sie eldorado rodzenie dzieci silami
natury ze swiadomoscia, ze nie zyja, nic lepszego kobiecie nie moze sie
przytrafic w zyciu. Jedno dziecko ulozone miednicowo drugie glówkowo. Jestem
przy zonie caly czas, caly poród, patrzac na moje male sliczne blondyneczki,
które pukaly ale nikt nie otworzyl. Przy porodzie okazuje sie jest dwóch lekarzy
i dwie polózne. Jak sie pózniej okazalo dwie najbardziej zyczliwe polozne w
calym szpitalu, które wspieraja zarówno zone jak i mnie. Pomagaja mi zostac przy
zonie, kiedy tego potrzebuje. Nie wywalaja mnie ze szpitala czy tez opryskliwie
nie informuja mnie, ze lózko jest dla chorych i prosze z niego zejsc, tak jak
robia to inne panie.

A ja sie tylko chcialem przytulic do zony, bo dwa moje aniolki juz nie mogly.

W porodzie uczestnicza takze dwaj lekarze, "mowy nie ma o OPIEKUNIE jego nie
ma" jeden pomaga wydostac sie pierwszemu dziecku ulozonemu miednicowo, drugi
przebija pecherz i pozwala odejsc drugim wodom plodowym. Po porodzie zostaje
wyproszony z sali, nastepuje czyszczenie.
Po 10 min zona "na glupim jasiu" wraca na sale jestem szczesliwy, ze zyje.
Polozne informuja mnie, ze dzwonil lekarz "OPIEKUN" i zaraz tu przyjedzie
zobaczyc jak sie zona czuje. NO REWELACJA !!! Powiedzialem zeby sie tu nawet nie
pokazywal. Polozne zdziwione moja reakcja, nie wiedzialy o moim stosunku do
"opiekuna" . Lecz zona na "glupim jasiu prosi mnie zebym nic nie mówil jak on
przyjdzie, zebym wyszedl z sali. I wychodze nie slysze tej arcyciekawej romowy
ale gdy tylko wrócilem dowiedzialem sie, ze zona zostala poinformowana ze jesli
chciala srodki przeciwbólowe to mogla do niego zadzwonic. Ten tekst pozostawiam
wogóle bez komentarza. Na drugi dzien znowu przychodzi "OPIEKUN" zatroskany i
znowu wychodze. Tylko tym razem sie dowiaduje. "Widze ze pani maz nie moze sie
na mnie patrzec wcale sie mu nie dziwie".
Na nastepny dzien bedacu u boku zony znowu slysze nadchodzacego opiekuna, tym
razem nie wytrzymuje. Otwiera dzwi pyta czy moze . Mówie ze nie i wychodzi.
I to juz koniec kontaktu z tym ...


Teraz juz pochowalem Angele i Weronike ubrane w sliczne malinowe ubranka. Zona
nie byla na pogrzebie, byla jeszcze w szpitalu. Zreszta, to i dobrze moze
oszczedzilo to troche jej cierpienia.

To tyle czekam teraz na wyniki sekcji, która robiona jest w tym samym szpitalu,
tak ze wiem z góry, ze nic nie wniesie.
Skladam podziekowania dla dwóch poloznych, mysle ze napewno beda wiedzialy o
kogo chodzi. I dla tych lekarzy którzy sprawili ze moja zona urodzila owoc 34
tygodni ciazy u boku swojego "opiekuna", którego na pewno nie pozdrawiam i
chcialbym mu tylko powiedziec, ze dzieci to nie zadna fabryka i podchodzenie do
kobiet jak maszyn, to jakas kpina...


Troche mniej ksiazek, troche wiecej zycia bo takie sytuacje sie juz zdarzaly
(szkoda, ze nam o tym nikt wczesniej nie powiedzial), wiec mozna bylo je
przewidziec panie "m". Zmien swoje motto zyciowe. Ono nie powinno brzmiec "
NOSPA I DO DOMU". Mysle, ze nam ANGELA i WERONIKA juz nie przyniosa tyle
szczesci, ale tobie dadza do myslenia dosyc duzo.

No coz co mi teraz zostalo:
- pustka w domu
- brak moich aniolków, dla których wszystko bylo juz przygtowane, wyprasowane,
wyprane, dom przewrócony do góry nogami, zycie zmienione o 180 stopni
- zona zalamana psychicznie , reagujaca placzem na kazdy przejezdzajacy wózek bo
tylko ona wie ile troski i serca dala tym dwóm cudownym takim samym
(jednojajowym) aniolkom.


No i nauczka jaka zostala to nigdy nie ufac lekarzowi, tylko kierowac sie swoim
sercem ale skad to mogla wiedziec, to byla jej pierwsza ciaza.



reszta jest
milczeniem........................................................................................
..........................................................................................................................
........................... 


  Temat Autor Data
*  Podwójna szczęście podwójna tragedia foreman 12-04-2007 20:38
  Re: Podwójna szczęście podwójna tragedia madziarek55 12-04-2007 21:17
  Re: Podwójna szczęście podwójna tragedia madziarek55 12-04-2007 21:36
  Re: Podwójna szczęście podwójna tragedia AgnieszkaU 12-04-2007 21:52
  Re: Podwójna szczęście podwójna tragedia Angel 12-04-2007 22:12
  Re: Podwójna szczęście podwójna tragedia monika14 12-04-2007 22:26
  Re: Podwójna szczęście podwójna tragedia maciejka 12-04-2007 22:28
  Re: Podwójna szczęście podwójna tragedia martaimisio 12-04-2007 22:40
  Re: Podwójna szczęście podwójna tragedia agnieszka29 16-04-2007 10:26
  Re: Podwójna szczęście podwójna tragedia mika2 16-04-2007 20:56
  Re: Podwójna szczęście podwójna tragedia Mirella 12-04-2007 22:33
  Re: Podwójna szczęście podwójna tragedia Mirella 12-04-2007 22:33
  Re: Podwójna szczęście podwójna tragedia ewusia0701 12-04-2007 22:40
  Re: Podwójna szczęście podwójna tragedia AgnieszkaM...H...B... 12-04-2007 22:53
  Re: Podwójna szczęście podwójna tragedia Klara M. 13-04-2007 11:44
  Re: Podwójna szczęście podwójna tragedia asia122 13-04-2007 10:17
  Re: Podwójna szczęście podwójna tragedia MałgosiaBB 12-04-2007 23:52
  Re: Podwójna szczęście podwójna tragedia alusia 13-04-2007 08:59
  Re: Podwójna szczęście podwójna tragedia TataMichałka 13-04-2007 10:24
  Re: Podwójna szczęście podwójna tragedia aka 13-04-2007 11:16
  Re: Jest ktoś na tym forum kto przeszedł to samo z bliźniakami? foreman 16-04-2007 21:37
  Re: FOREMAN!!!!!!!!!!!!!!!!! edyta7705 16-04-2007 22:07
  Re: Podwójna szczęście podwójna tragedia hankap 13-04-2007 14:47
  Re: Podwójna szczęście podwójna tragedia emka 13-04-2007 14:53
  Re: Podwójna szczęście podwójna tragedia Klara M. 13-04-2007 20:44
  Re: Podwójna szczęście podwójna tragedia Soffija 13-04-2007 15:03
  Re: Podwójna szczęście podwójna tragedia patrycja grzybowska 13-04-2007 15:11
  Re: Podwójna szczęście podwójna tragedia patrycja grzybowska 13-04-2007 15:13
  Re: Podwójna szczęście podwójna tragedia patrycja grzybowska 13-04-2007 15:19
  Re: Podwójna szczęście podwójna tragedia onka 13-04-2007 16:01
::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora