Właśnie rozpoczynamy 20 tc. Przytyłam niecałe 2 kg - to nieźle jak na
mnie. Brzuszek się zaokrągla. Mąż się cieszy. Maleństwo szaleje w brzuszku - a tak się
martwiłam, hahaha. No ale ma powód do szaleństw. Ostatnio dużo się u mnie dzieje i nie są to
dobre wiadomości. A że jestem ze swej natury nerwusem to i sok z buraków nie pomoże :-).
Jakbym miała mało swoich problemów - wczoraj zadzwoniła do mnie teściowa. Po miłej wymianie
zdań, pytaniu jak się czuję i wogóle, powiedziałam, że w przyszły wtorek jedziemy na echo do
Łodzi. A ona mi na to, że taka wada już napewno się nie powtórzy i JEJ ZDANIEM tak się stało
dlatego, że przed zajściem w ciążę leczyłam się hormonalnie. Równie dobrze mogła mi dać w
pysk. I ja ze swoim ciętym językiem i zwyczajem pyskowania powiedziałam tylko, że wtedy
jeszcze hormonalnie się nie leczyłam. Przeryczałam całe popołudnie a dzisiaj lepiej nie
mówić. Czekała 4 lata żeby mi to powiedzieć? Myślałam, że już nauczyłam się żyć ze swoimi
wyrzutami sumienia. I d... Wydawało mi się, że z teściową też powoli (po 12 latach) zaczyna
mi się jako tako układać. Dlaczego osoba, którą wszyscy na około postrzegają jako uczynną,
pomocną, miłą, fajną i bleblble...... potrafi wywinąć taki numer? Ach, i jeszcze te
wszystkie życzenia żeby wkońcu udało mi się mieć córkę. Bo inaczej będę musiała próbować
jeszcze raz. Ostatnio nauczyłam się mówić (zwłaszcza tym, które mają córki), że twarde
kobiety rodzą tylko synów.
Cieszę się dziewczyny, że tu jesteście. To naprawdę
pomaga. http://lauratremska.pamietajmy.com.pl
|