Minęło tyle lat............ a serce ciągle łka | Hits: 385 |
|
KRYSTYNA  
31-07-2008 22:18 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony] [Rozwiń temat] [Subskrybuj]
|
Moja historia rozpoczyna się w 2000 roku ....... Nowy Wiek , nowe
nadzieje i nasz ogromna radość że po kilku latach małżeństwa będzie z nami nasz wymażona i
wyśniona kruszyna. Ciągle wircący się bobas który nie daje mi odpocząc nawet na chwilę. Boże
co to były za códowne chwile. Niestety jak się później okazało miały skończyć się tragicznie
i to pod okiem specjalistów którzy nie chcieli słuchać tego co mam do powiedzenia, że coś
jest nie tak, że dzicko nagle zaczęło być ospałe, że ja czuję że dzieje się coś złego
........( ponieważ miałam w pierwszej ciąży zatrucie ciązowe od 30 tc przebywałam w
szpitalu) ....................... i 04.04.2000 r 38 tc cisza .......... KTG milczy.....
lekarze wzruszają ramionami.....już za późno na co kolwiek.....06.04.2000 r. o godz. 22.10
urodził się Kubuś - nasz wyczekiwany, wysniony synek rodził się już martwy. Najgorszemu
wrogowi nieżyczę tego co my wtedy przeżyliśmy. Za tydzień miało być cesarskie cięcie ze
względu na gestose. Tylko ja do tej pory nie mogę zrozumieć dlaczego lekarze traktowali mnie
jak panikarę a choć przez chwilę nie posłuchali tego co mam do powiedzenia, zresztą położne
również nie są bez winy. Kilka miesięcy później zaszłam ponownie w ciążę i tym razem chyba
według Boga nie zasłużyłam na to aby cieszyć się moim maleństwem - Agusia przyszła na świat
również już jako aniołek 08.08.2001 r o godz 10.50 . W 33tc z niewiadomych przyczyn zanikło
tętno. Kolejny raz zawalił się cały świat. Pamiętam że będąc którejś październikowej
niedzieli w kościele na mszy akurat trafiłam na chrzest. Chrzciła moja koleżanka, po kilku
minutach musiałam wyjść ponieważ niezależnie odemnie łzy lały mi się strumieniami i nie
umiałam nad tym zapanować. Bo przecierz był to czas że gdyby było wszystko dobrze to mógłby
być nasz chrzest - naszej Agusi. Długo nie mogłam dojś do siebie, nie mogłam oglądać filmów
z udziałem dzieci, nie mogłam przbywać tam gdzie bawiły się dzieci albo mamy spacerowały z
wózkami bo zaraz płakałam. Męczyły mnie sny o dzieciach. Ciągle śnił mi się sen, który
pamiętam do dziś że stoję nad ogromnym potokiem na bardzo wysokim brzegu, ciemność w około i
tylko na drugim brzegu widzę dwie maleńkie, białe postacie wołające mamusiu...a ja nie mogę
ich dotknąć pomimo, że wyciągam ręce i chcę je przytulić. Ktoś kto nie przeżył takiej
tragedi nigdy nie tego nie zrozumie. Po szeregu badań, biopsji i innych rzeczy z których
i tak nie doszukano się przyczyny naszych tragedi - tzn. drugiej ciży ponieważ pierwasz
ciąża zakończyła się tragicznie tylko i wyłącznie z winy lekarzy że nie zareagowali a tętno
zanikło z powodu zaciśnięcia się węzła na pępowinie - zdecydowaliśmy się po raz trzeci.
Trafiłam tym razem na wspaniałą Paną doktor , która prowadziła moją ciążę od 28 tc
przebywałam już cały czas w klinice pod ścisłym nadzorem lekarzy i tak w 1 dniu 33 tc
przyszła na świat nasz kruszyna Oliwia. Tym razem lekarze posłuchali moich przeczuć że
dzieje się coś niedobrego z dzieckiem mimo że dopler nie wykazywał nic niepokojącego. Tylko
jakiś wewnętrzny głos mówił mi że jeżeli lekaże nie powezmą natychmiastowej decyzji o cc to
dziecko nie przeżyje do rana i dzicko nagle bardzo się uspokoiło, nie kopało, nie
wierciłosię.... a muszę przyznć że dała mi popalić w brzuszku - i 30.03.2003 r o godz. 00.25
przyszła na świat nasza córeczka. W tym roku skończyła 5 lat jest wspaniała, mądra,
śliczna i wogóle cudowna. Po urodzeniu jeszcze jak się okazało czekała nas kolejna walka
o jej życie. Najgorsze co pamiętam to uczucie bezsilności. Choć czasem jej życie wisiało na
włosku to starałam się wierzyć że będzie dobrze chocaż czasem brakowało mi już sił. Ale mimo
wszystko jest dobrze. Nikt nawet nie chce wierzyć że nasze dzicko urodziło się jako
wcześniak. Jest wysoką( najwyższą ze swojego rocznika w przedszkolu)śliczną i bardzo
rozgarniętą dziewczynką. Powoli zaczynamy się zastanawiać nad rodzeństwem dla niej ale
narazie jest to bardzo trudna decyzja. Mimo że od naszych tragedi minęło już wiele lat to
wspomnienia powracają jak bumerang wyciskając łzy - tak jak przez cały ten czas kiedy piszę
ocieram łzy, które cały czs płyną po policzkach. Czas tak naprawdę nie goi ran on je może
tylko zabliźnia, ale i tak często się otwierają i bardzo bolą. I ciągle nasuwa się pytanie :
Dlaczego?????????????????????? Gdyby coś jeszcze stało się mojej córeczce Oliwi to
chyba nie miałabym już po co żyć. Pomimo kochającego i bardzo dobrego męża - pustka byłaby
zaduża................................ Krystyna mama Aniołka Kubusia (+ 38 tc) Aniołka
Agusi (+33 tc) i cudownej, kochanej Oliwii.
|
|
:: w górę ::
|