Obawiam się, że nie masz takiego zasięgu ramion :-)
To
chyba trochę taka radość przez łzy. Każdy kolejny dzień przybliża nas do szczęścia ale byle
pierdnięcie, kaszlnięcie, skurcz i już panika.
Dodatkowo walczę z tym, żeby nie
popaść w paranoję względem mojego 3,5 letniego synka. Właśnie wyleciał z babcią do mojego
brata do Anglii. I zaczęło się: na pewno samolot się rozbije, jeśli nie to wykolei się
pociąg a jeśli nie to złamie nogę i rękę, rozbije głowę, złapie jakieś choróbsko... ja
schizuję a moje dziecię "skejpuje" do mnie całe radosne i plepla: jak to samolot
nic innego nie robił tylko lądował (przez 2,5 godziny lotu), ile to wujek mu lodów nie kupił
i zabawek, że z babcią jest fajnie i wcale nie tęskni, i że zostanie listonoszem (ambitna
bestia) :-)
I taki to urok bycia mamą :-)
Pozdrawiam, Beata,
mama Krzysia, Wiktorii [*] i Adrianka.
|