Pytacie o ćwiczenia Piotrusia. Spróbuję je opisać, najlepiej jak umiem:
Najważniejsze to chyba to, aby te ćwiczenia nie były na siłę. Czasem i Piotruś się jakby napręży, "zatnie" i wtedy nie chcemy nic forsować, najlepiej wtedy poczekać.
Część pierwsza - leżenie na pleckach.
- Zaczynam od najprostszych ćwiczeń, aby rozciągnąć więzadła i mięśnie, a więc - najpierw otwieram jakby rączki Piotrusia na zewnątrz, prostopadle do tułowia i zamykam je - na wysokości piersiątek. Tak ok. 10 razy.
- Potem naprzemiennie jedną rączką (która najpierw jest wyprostowana na zewnątrz ciałka) dotykam do czoła - potem prostuję, dalej do noska - prostuję i do brody. Potem drugą. Tak ok. 10 razy.
- Potem drugie 10 razy na przemian - czoło, nos, broda - raz lewą raz prawą ręką.
- Następnie jedną ręką próbuję dotknąć do ucha, a potem przewijaka znajdującego się po przeciwnej stronie niż rączka ćwiczona. To samo z drugą ręką.
- Później dotykam jedną i drugą rączką do kolan Piotrusiza (trzeba je troszkę dociągnąć) i do jego stópek.
- Kolejne ćwiczenie to jakby turlanie na boczki Piotrusia - z wyprostowaną na bok (pod kątem prostym) rączką - tzn. jeśli ćwiczymy lewą rączkę - układamy ją na bok, trzymamy jedną ręką (swoją) a ciałko Piotrusia z plecków przekładamy na lewy bok. I to samo - jak zawsze - z drugą ręką i tak samo jak zawsze - ok. 10 razy.
- Robimy jeszcze krążenia całą rączką - tzn. Piotruś leży na plecach i staramy się robić kółka ręką - już od barku. Pewnie sami to wiecie, ale szczególnie to ćwiczenie trzeba robić delikatnie, żeby nie zwichnąć rączki. Ważne też jest, aby te krążenia robić przy wyprostowanej w miarę ręce dziecka, a nie przy zgiętej. Po krążeniach - podnoszenie i kładzenie na przewijaku za głową Piotrusia raz jednej ręki (prostej), raz drugiej (tak jak przy pływaniu na plecach).
- Dobre jest też wszelkie dotykanie do siebie dłoni, klaskanie (na ile w naszej sytuacji się da). Wszystko, co pozwala czuć tej mniejszej dłoni.
Część druga to masaż plecków - są to delikatne ruchy od dołu plecków do góry - od kręgosłupa na zewnątrz - kółeczka - z dość stanowczym, ale oczywiście nie za mocnym uciskiem. Potem masaż barków - jednocześnie masujemy oba barki, na zewnątrz - spore kółka. Zosia jest jeszcze mała, ale gdy będzie starsza i będziecie chcieli ją masować - ja jeszcze czasem lekko odginam barki i łopatki Piotrusia do tyłu (w czasie gdy leży na brzuszku) - tak jakbym starszemu dziecku chciała zabronić garbienia się, myślę, że wiecie, co mam na myśli.
- Do tego dochodzi wyginanie ręki w łokciu - ok. 15 razy oraz misiowej rączki w nadgarstku - przód, tył i na boki. Mnie to łatwiej wychodzi, gdy odginam misiowy nadgarstek swoją otworzoną dłonią - gdy robiłam to palcami - miałam wrażenie, że go szczypię.
- Nasza rehabilitantka "warszawska" doradzała jeszcze bardzo częste dotykanie tej rączki wszystkim, co tylko nam przyjdzie do głowy - tak, aby Piotruś mógł poznawać różne faktury, materiały, temperatury itp. swoją rączką. Nie znam się na tym, ale serce podpowiada mi, że dzieci wiele rzeczy poznają dzięki palcom. Jeśli nasze dzieci części paluszków nie mają - musimy im pomóc odczuwać przedmioty troszkę inaczej. One muszą się uczyć kształtów, dotyku - częścią dłoni - przynajmniej tak jest u Piotrusia, a ze zdjęć wynika, że u Zosi chyba też. Dlatego często "czeszę" tę rączkę różnymi szczoteczkami, futerkami. Zawsze pamiętam, aby obie rączki dotykały poznawanego przedmiotu. Pokazuję mu, co może być twarde, co miękknie, co milutkie, a co - szorstkie. Ostatnio ogrzewałam rączki suszarką, pokazywałam Piotrusiowi też, jak zimne mogą być rzeczy z lodówki. Piotruś bardzo lubi, gdy całujemy tę rączkę. A gdy usypia - po prostu cały czas podaje ją do całowania i bez tego żaden wieczór nie może się obejść.
No i oczywiście, aby jej nie chować, nie ograniczać jej ruchów, ale to pewnie wiecie.
Nie wiemy, jak Piotruś posługiwałby się swoją rączką bez ćwiczeń. Ale ostatnio w czasie szczepienia pani doktor stwierdziła, że misiowa łapka jest bardzo silna, sprawna i nie widzi żadnych kłopotów z jej wycofywaniem przez Piotrusia czy niechęcią do jej używania.
Nie odbierzcie tego jako chwalenia się (a raczej Piotrusia), ale jako chęć pokazania, jak sobie można dobrze radzić - Piotruś ostatnio uruchamia tą rączką sporą ilość zabawek muzycznych (uderza w klawisze i jest ok), zapala światło, gdy jest na rękach, przytrzymuje sobie tą rączką butelkę z sokiem, zamyka nią książeczki (oczywiście ze sztywnymi okładkami), raczkuje na niej na całego. A dziś mnie całkowicie rozbawił, bo leżąc na brzuszku na kocyku, dałam mu kilka chrupek kukurydzianych - małych kawałków. I Piotruś w jakiś sposób zorientował się, że chrupki przyklejają się do mokrej skóry, nie wiem, czy świadomie, czy nie - zaczął je przyklejać po kolei do misiowej rączki i pakował je do buzi. Dzieci miały niezły ubaw, a ja też się z nimi cieszyłam, choć pewnie jakaś maleńka smutna myśl przemknęła mi przez głowę, że musi tak "nienaturalnie" sobie radzić, ale ważne, że chce i próbuje sobie radzić.
Mam wrażenie, że opis ćwiczeń może być dla Was niewystarczający. Ale starałam się, jak mogłam.
My tę najlepszą rehabilitantkę znaleźliśmy w Rabce, w naszym zaprzyjaźnionym domu wczasowym.
------------
Magdo,
to było rok temu. Obecnie Piotruś ma ponad 1,5 roku, radzi sobie b. dobrze. Nie rehabilitujemy już rączki jakoś specjalnie. Nadal chodzi na basen, wyślę Ci wodne (a nawet podwodne :-) zdjęcia Piotrusia.
Gdybyś miała jakieś pytania, pisz proszę, postaram się pomóc.
pozdr. ewa