Witajcie! Nie wiem czy mogę się wypowiadać, bo moje dzieciaki mają aż lub tylko astmę. Ogólnie są sprawne ale jak wiecie muszą na wiele rzeczy uważać. Początkowo zabraniałam biegania, jazdy na rowerze i absolutnie zakazywałam kontaktu z wszelkimi istotami piórowymi i sierściowymi. Nie wolno im było wychodzić na podwórko kiedy wiatr i kiedy za duże słońce. I tak było aż trafiłam na lekarza, który powiedział, że z chorobą musimy nauczyć się żyć i zacząć żyć. Tak więc łazimy po lesie, jeździmy na rowerowe wycieczki, mamy labladorkę (i aktualnie 6 mieszańcowatych szczeniaków) i widzę, że dzieci odżyły. Stały się weselsze, wysportowane. I mimo wpadek (zsinienie Justysi po dmuchnięciu w mlecza, czy przytuleniu się do wierzbowych bazi) wiem że warto. Same uczą się co im szkodzi, kiedy zaprzestać wysiłku i jak reagować na ataki. Wiedzą jaki lek mają wziąć i jak go sobie zaaplikować. I co najważniejsze świetnie radzą sobie w szkole (Maciek o rok wczesniej w zerówce). Pozdrawiam gorąco. Marzena Marzena
|