Minęło pół roku, ból, żal i
ogromne poczucie winy nie daje mi żyć. Moja opowieść wydaje się nieprawdopodobna a jednak
…Długo staraliśmy się o nasze Maleństwo, po wielu badaniach okazało się, że tylko
in-vitro daje nam szansę. I udało się za pierwszym razem, nasza córeczka Weronisia urodziła
się przez cc w marcu, była owinięta 5 razy ciasno wokół szyi pępowiną, ale według lekarzy
była zdrowa. I wszystko było w cudownie do drugiego dnia w szpitalu, moja Córeńka była
prawie cały czas przy mnie, karmiłam ją bez problemu. Jednak drugiego dnia od południa
Maleńka wyraźnie nie chciała jeść, ciężko oddychała przez nosek ,nóżki jej drżały gdy była
rozebrana (pielęgniarka to widziała) Boże sama nie mogę uwierzyć dlaczego nie poleciałam do
lekarza, zwracałam się kilka razy do dyżurnej pielęgniarki, że chyba z moją Maleńką coś nie
tak. Byłam na noworodkach udrożnić nosek. Każdy mnie zbywał, że wszystko w porządku,
pielęgniarka kazała karmić piersią dla niej to był jedyny problem. I tak sama ledwo żywa
starałam się nakarmić moje dziecko, mimo iż wykręcała się i nie chciała jeść. W końcu
złapała odrobinę cyca i robiąc wdech zasnęła. I nigdy się już nie obudziła, przy mnie moje
dziecko umarło nie wiem dlaczego????? Nie zasnęłam przy niej ani na moment, cieszyłam się że
zasnęła nie spała prawie od rana (do wieczora). Była przytulona do mnie, chciałam żeby mnie
czuła, że jestem przy niej i jest bezpieczna. Zaniepokoił mnie jej twardy sen zwróciłam się
do jednej z pacjentek która była akurat lekarzem rodzinnym- pediatrą, żeby obejrzała moją
Maleńką ona zerknęła i stwierdziła że wszystko w porządku- dziecko długo nie spało i mocno
zasnęło. Gdy zawiozłam Weronikę do kąpieli zobaczyłam w innym świetle, że ma sine usta.
Natychmiastowa reanimacja nie pomogła, moja Maleńka już nigdy na mnie nie spojrzała. Wyniki
sekcji – niedotlenienie organizmu, małe ognisko zapalne w płucu. Trudno dzisiaj
jednoznacznie powiedzieć jaki był mechanizm śmierci, po reanimacji, która wszystko zmienia
w organizmie. Zgłosiliśmy sprawę do prokuratury, w trakcie przesłuchań padły stwierdzenia ze
strony lekarzy że może ja przydusiłam dziecko, a może to SIDS (śmierć łóżeczkowa)! Czy można
przez przytulenie udusić dziecko??? To pytanie spędza mi sen z powiek mieliśmy nasz
największy skarb a ja … Tysiące razy zadawałam sobie pytanie co mogłam zrobić, co
mogli zrobić lekarze??? Czy możliwe żebym to ja się przyczyniła do śmierci mojego dziecka??
Poczucie winy mnie dopada każdego dnia, jak tu dalej żyć? Chce się wyć tak bardzo boli
…Pragniemy dziecka chcemy walczyć mam 31 lat i niewiele czasu bo nigdy nie wiadomo
ile ta walka potrwa. Ale czy mam prawo być matką??? Wierzę że zrobiłam wszystko co byłam w
stanie zrobić w tamtej chwili, ciągle nachodzi mnie poczucie winy. Pomóżcie jak możecie
|