dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> STRATA DZIECKA
Nie jesteś zalogowany!       

Nasz cudowny Jasiu (*24.11.2014 +28.11.2014)Hits: 1927
mama cudownego Jasia  
09-02-2015 12:53
[     ]
     
Witam serdecznie wszystkie mamusie i tatusiów małych Aniołków. Chciałabym Wam opowiedzieć o moim cudownym synku Jasiu.
Na początku marca 2014 stwierdziliśmy z mężem, że czas aby zacząć się starać o dziecko. Pierwsza próba i pokazały się dwie kreski na teście ciążowym. Byłam przeszczęśliwa a z drugiej strony trochę przerażona czy sobie poradzę. Moja ciąża przebiegała książkowo. Wszystkie wyniki zawsze bardzo dobre. Oprócz rwy kulszowej, która pojawiła się w drugim miesiącu ciąży i trzymała mnie ok miesiąca żadnych dolegliwości nie miałam. Całą ciążę byłam bardzo aktywna fizycznie. Nasz synek rósł i pięknie się rozwijał w moim brzuszku. Był małym Łobuzem:)- prawie wcale nie spał i cały czas mnie kopał, był bardzo energiczny i silny. Nie mogliśmy z mężem się doczekać kiedy będzie z nami, kiedy będziemy mogli go przytulić, pocałować i powiedzieć jak bardzo go kochamy. Ta bajka trwała do 38 tygodnia ciąży... Obudziłam się przed godz 5, poszłam do toalety. I kiedy podciągałam piżamę krew zaczęła ze mnie lecieć jak z wiadra. Krzyknęłam do męża, że musimy jechać do szpitala, on się przebudził i mówi, że to już, że super że się zaczęło....do momentu kiedy zobaczył całe mieszkanie we krwi. Po 10 minutach byliśmy w szpitalu, zrobiono usg, później mnie podłączono pod ktg. Jaś już miał tachykardię, 180-190 uderzeń serducha na minutę. Jaś się dusił. Doszło do oddzielenia łożyska. Jaś nie miał tlenu, wykrwawiał się a ja razem z nim z czego nie zdawałam sobie sprawy. Przewieziono mnie na salę operacyjną i kazano mi się pożegnać z mężem. Cesarskie cięcie wykonano o 5:50. Jasinek przyszedł na świat o 5:57. Ja się obudziłam o 7:30. Nie wiedziałam co się stało. Przewieziono mnie do pokoju. Przyszedł mąż i zapytałam go kiedy nam przyniosą Małego a on zaczął płakać. Nie wiedziałam co się dzieje. Po dwóch godzinach przyszła neonatolog i zaczęła mówić: że stan naszego synka jest krytyczny,że był dwa razy reanimowany, że ma przetaczaną krew,że zostanie przewieziony do szpitala na Polną...Kiedy to wszystko mówiła, ja miałam wrażenie, że jestem w jakimś koszmarze, że jak to przecież cała ciąża była wzorowa, nie miałam nadciśnienia, cukrzycy czy innych dolegliwości ciążowych. Płacz i krzyk dlaczego! Po 4 godzinach przyjechała po Jasia karetka z Polnej i wtedy mąż mnie zawiózł na wózku do Jasia. Zobaczyłam go po raz pierwszy. Jaś był taki piękny i duży, ważył 3300 i mierzył 58cm. I wyglądał jak mała kopia mojego męża. Mój kochany synuś. Główkę miał owiniętą folią żeby można było schładzać mózg. Cały czas tylko płakaliśmy i nadal nie byliśmy świadomi tego co się stało. Podszedł do nas lekarz z Polnej i powiedział żebym się pożegnała z synkiem bo jego stan jest krytyczny i nie wiadomo czy zanim wyjdę ze szpitala po cc Jaś będzie jeszcze żył. Poczułam się jakby świat się zawalił. Jak to, przecież wszystko było dobrze, dlaczego łożysko się oderwało? Usłyszałam od lekarzy tylko tyle, że takie przypadki zdarzają się raz na 1000 donoszonych ciąż i w większości przypadków nie można znaleźć przyczyny. Że Jaś musiał być bardzo silny bo w takich sytuacjach 99% noworodków od razu umiera. Ja cały czas wierzyłam,że wszystko będzie dobrze...Mój mąż pojechał za karetką do szpitala aby być z naszym synkiem. Ja po dwóch dniach wyszłam ze szpitala, w którym byłam i pojechałam na Polną, do naszego cudownego synka Jasia. Jaś leżał na oddziale intensywnej terapii. Gdy się wchodziło na oddział leżało kilkanaście dzieci. Wszystkie takie małe i niewykształcone i na końcu sali Jasiu- taki duży, że ledwo mieścił się w inkubatorze. Tak się cieszyłam, że mogę go dotknąć, że mogę do pocałować. Cały czas siedzieliśmy przy Nim. Opowiadałam Jasiowi ile rzeczy zobaczył ze mną przez te 9 wspólnych, wspaniałych miesięcy.
Jasiu przez niedotlenienie miał uszkodzone wszystkie narządy. Nerki nie chciały pracować, serduszko przeszło dwa rozległe zawały. Był podłączony pod respirator.Jaś nie reagował na leki. Nie ruszał się. Mimo, iż otrzymywał bardzo duże dawki morfiny bardzo cierpiał. Cały czas siedzieliśmy w mężem przy nim i płakaliśmy. Mogliśmy z nim być tyle czasu ile chcieliśmy, nasi rodzice mogli też wejść do niego. Teraz wiem dlaczego lekarze nam pozwalali tyle czasu być u Jasia-wiedzieli, że niedługo odejdzie. W środę wieczorem przyszła do nas pani ordynator i dała nam pismo czy zgadzamy się żeby nie reanimować Jasia kiedy zatrzyma się serduszko. Spojrzałam na męża, rozpłakałam się i powiedziałam,że jak mam pozwolić umrzeć mojemu dziecku, przecież daliśmy mu życie, że jest naszym odbiciem, jest częścią każdego z nas i co mam teraz zrobić, pozwolić mu umrzeć? Przecież rodzice nie mogą pozwolić umrzeć swojemu dziecku...Całą noc rozmawialiśmy o tym. Wiedziałam,że Jasiu bardzo cierpi ale z drugiej strony chciałam żeby był jeszcze z nami, żebym mogła patrzeć na Niego, mówić jak bardzo go kochamy, jaki jest śliczny i jak taki duży zmieścił się w tym moim małym brzuszku. W czwartek wyraziliśmy zgodę, że jeśli Jasiowi zatrzyma się serduszko, żeby już go nie męczyć i dać mu odejść w spokoju. Cały czas myślałam, że Jaś odejdzie ale nie pomyślałam, że stanie się to kolejnego dnia. W czwartek wieczorem dostaliśmy Jasia na ręce, nie mogłam uwierzyć, że Jaś tak cierpi, wyglądał jak zdrowe dziecko, które śpi. W piątek rano pojechaliśmy do Jasia. Pani pielęgniarka dała mi Jasia na ręce. We wszystkich maszynach cały czas się włączały alarmy. Pani pielęgniarka powiedziała,że musi zawołać lekarkę. Przyszła pani neonatolog, osłuchała Jasia i powiedziała, że Jasia serduszko nie bije... Kiedy to powiedziała świat się zatrzymał... wybuchłam z mężem takim płaczem, myślałam,że serce mi pęknie, że zaraz świat się zawali, że to niemożliwe, że umrę razem z moim syneczkiem a niestety nic takiego się nie stało. Trzymałam moje dziecko na rękach a jemu serduszko nie było. Jaś odszedł w piątek w południe. Pani pielęgniarka zaprowadziła nas do takiego specjalnego pokoju. Po paru minutach przyniosła nam naszego Jasieńka. Był już bez tych wszystkich rurek. Pomogła nam odbić Jasia rączkę i stópkę, którą teraz mamy w ramce przy łóżku. Teraz mogłam sobie Jasia całego wygłaskać i wycałować. Cały czas mówiliśmy do niego. Spędziliśmy z nim dwie godziny a miałam wrażenie,że to były tylko krótkie minuty. Tak bardzo chciałam go zabrać do domu, że już chciałam z nim uciec...Całą ciążę myślałam, że Jaś będzie bez włosków a on się urodził z taką bujną czuprynką.
Jestem z mojego synka bardzo dumna. Był z nami tylko chwilę a dał nam miłość na całe życie. Był taki dzielny i silny i czekał na mnie żebym mogła się z nim pożegnać. Ból jest nie do zniesienia. Minęły ponad dwa miesiące. Mam lepsze i gorsze dni z przewagą tych gorszych. Jestem zła na Boga, że Jaś tak cierpiał. Takie małe dzieciątko nic złego w swoim życiu nie zrobiło a tyle cierpienia doznało.
Tak bardzo za Nim tęsknię. Tak na niego czekałam. Codziennie mu czytałam bajki kiedy był w brzuszku, a mąż wieczorem śpiewał kołysanki. Tak bardzo mi go brakuje. Cokolwiek robię myślę o Jasiu. Kiedy pierwszy raz w tym roku spadł śnieg to sobie pomyślałam, że Jaś pewnie by robił wielkie oczy ze zdziwienia co to jest. Kiedy idziemy na cmentarz mówimy, że mieliśmy chodzić z Jasiem na spacery a nie na cmentarz.
Mam w sobie tyle miłości a nie mam jej teraz komu dać...
Tak bardzo mi brakuje mojego ślicznego synka...
Kocham Cię Jasieńku :* 
mama cudownego Jasia *24.11.2014 +28.11.2014 i malutkiej Kropeczki [*] 21.09.2015
Ostatnio zmieniony 05-03-2015 20:15 przez ewamm

  Temat Autor Data
*  Nasz cudowny Jasiu (*24.11.2014 +28.11.2014) mama cudownego Jasia 09-02-2015 12:53
  Re: Nasz cudowny Jasiu (*24.11.2014 +28.11.2014) mama Janka 09-02-2015 13:38
  Re: Nasz cudowny Jasiu (*24.11.2014 +28.11.2014) Marta2222 09-02-2015 19:37
  Re: Nasz cudowny Jasiu (*24.11.2014 +28.11.2014) Ania E. 09-02-2015 20:50
  Re: Nasz cudowny Jasiu (*24.11.2014 +28.11.2014) iwona123 09-02-2015 23:46
  Re: Nasz cudowny Jasiu (*24.11.2014 +28.11.2014) mama Mikusia 10-02-2015 09:13
  Re: Nasz cudowny Jasiu (*24.11.2014 +28.11.2014) mama cudownego Jasia 10-02-2015 12:15
  Re: Nasz cudowny Jasiu (*24.11.2014 +28.11.2014) mama cudownego Jasia 19-02-2015 21:46
  Re: Nasz cudowny Jasiu (*24.11.2014 +28.11.2014) deli 19-02-2015 22:19
  Re: Nasz cudowny Jasiu (*24.11.2014 +28.11.2014) mama cudownego Jasia 24-02-2015 10:38
  Re: Nasz cudowny Jasiu (*24.11.2014 +28.11.2014) Nadia7 24-02-2015 11:59
  Re: Nasz cudowny Jasiu (*24.11.2014 +28.11.2014) Mama Huga 24-02-2015 13:04
  Re: Nasz cudowny Jasiu (*24.11.2014 +28.11.2014) Alicja74 24-02-2015 22:13
  Re: Nasz cudowny Jasiu (*24.11.2014 +28.11.2014) iwona123 24-02-2015 23:42
  Re: Nasz cudowny Jasiu (*24.11.2014 +28.11.2014) 3 miesiące bez Ciebie synku mama cudownego Jasia 28-02-2015 15:04
  Re: Nasz cudowny Jasiu (*24.11.2014 +28.11.2014) 3 miesiące bez Ciebie synku Mama Huga 28-02-2015 17:26
  Re: Nasz cudowny Jasiu (*24.11.2014 +28.11.2014) JolaP 28-02-2015 20:21
  Re: Nasz cudowny Jasiu (*24.11.2014 +28.11.2014) Ania E. 01-03-2015 16:20
  Re: Nasz cudowny Jasiu (*24.11.2014 +28.11.2014) Nika07 02-03-2015 13:00
  Re: Nasz cudowny Jasiu (*24.11.2014 +28.11.2014) mama cudownego Jasia 02-03-2015 15:07
  Re: Nasz cudowny Jasiu (*24.11.2014 +28.11.2014) oliwia 02-03-2015 17:00
  Re: Nasz cudowny Jasiu (*24.11.2014 +28.11.2014) mama cudownego Jasia 24-03-2015 14:02
  Re: Nasz cudowny Jasiu (*24.11.2014 +28.11.2014) 4 miesiące mama cudownego Jasia 28-03-2015 09:21
  Re: Nasz cudowny Jasiu (*24.11.2014 +28.11.2014) MamaMikołaja 15-04-2015 14:08
  Re: Nasz cudowny Jasiu (*24.11.2014 +28.11.2014) Ontario 19-04-2015 16:50
  Re: Nasz cudowny Jasiu (*24.11.2014 +28.11.2014) mama cudownego Jasia 24-04-2015 11:43
  Re: Nasz cudowny Jasiu (*24.11.2014 +28.11.2014) Ania E. 27-04-2015 23:29
  Re: Nasz cudowny Jasiu (*24.11.2014 +28.11.2014) mama cudownego Jasia 28-04-2015 13:36
  Re: Nasz cudowny Jasiu (*24.11.2014 +28.11.2014) Ania E. 28-04-2015 21:40
  Re: Nasz cudowny Jasiu (*24.11.2014 +28.11.2014) MamaLili 19-05-2015 12:44
::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora