Dziś pytały mnie o Lili już 3 osoby :( Horror istny! Zauważyłam, że opowiadając skrótowo całą historię, robię to z jakimś takim półuśmiechem, nonszalancją... Dziwne to, bo przecież do śmiechu zdecydowanie mi nie jest. Chyba staram się przywdziać jakąś maskę, żeby nie pokazać prawdziwych uczuć, zdusić łzy napływające do oczu... Wczoraj, po pierwszej takiej sytuacji, przepłakałam cały wieczór, dziś jest już lepiej. W ogóle w pracy wszystko wygląda jak rok temu, zanim byłam w ciąży i z utęskieniem wyczekiwałam córeczki... Jestem wesoła, komunikatywna, dzieciaki się do mnie garną, przytulają, baa - nawet nazywaja "mamą" - a ja staram się nie okazywać jak wielką ranę mam w sercu, bo moje dziecko nie powie do mnie "mamo"... No i znowu się popłakałam po napisaniu tych słów :(
|