Właśnie dziś mijają 3 lata od urodzin Mareczka... a ja wciąż pamiętam tamten dzień, jakby to było wczoraj, każdą minutę od rana gdy obudziłam się i wydawało mi się, że Marek się nie rusza i jechałam do szpitala na KTG z moim maluchem pod sercem wierząc, że to będzie najszczęśliwszy dzień w moim życiu, początek nowego życia... I po 17.20 nic już nie było tak jak sobie wymarzyłam... Do dziś nie dostałam końcowych wyników badań Marka i już wiem, że nigdy ich nie dostanę, bo niczego w nich nie ma. Wszystko to, co się stało Mareczkowi to uszkodzenia okołoporodowe i nikt się do tego nie przyzna, choć usłyszałam to od jednego z lekarzy... I nic mu życia nie przywróci - z czasem jest lepiej, ale nigdy 28 maja mimo tego, że Marek formalnie zmarł 10.06 - nadal jest bardzo ciężko - niby normalnie ale są chwile, gdy wszystko wraca i serce pęka tak jak wtedy. Mimo tego, że mam czasoumilacza Jędrusia - to tęsknota za Markiem jest szczególna... a na dodatek dziś Marek spoczął na cmentarzu obok pradziadków - może to przyniesie mi wreszcie ulgę... Pozdrawiam wszystkie Aniołkowe Mamy, szczególnie Darmę - pamiętam o jej Adasiu... Ewa - mama Marka (*28.05.2010 - + 10.06.2010) i Jędrzeja (*28.07.2011)
|