Lucas dzielny wojownik ur.14.05.2012- zm3.12.12 | Hits: 5616 |
|
mamalucasa  
18-12-2012 14:42 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony] [Rozwiń temat]
|
Witam wszystkich.Moj synek Lucas urodzil sie 14 maja 2012 w 25 tygodniu ciazy.Lekarze nie dawali mu wiekszych szans..ale Lucas walczyl i wygrywal kazdy dzien.ogolnie byl zdrowym dzieckiem tylko mial jeszcze nie wyksztalcone pluca.dzien za dniem szlo mu coraz lepiej. az nagle w 3 miesiacu zlapal jakas infekcje i wszystko sie cofnelo :( ale on walczyl nadal-zwalczyl infekcje i dalej parl do przodu-urodzony wojownik.ale oddychanie juz nie poprawilo sie calkiem,do tego doszly klopoty z serduszkiem.a wczesniej komora sama sie zamykala..zaczal miec problemy z dotlenieniem organizmu wiec na noc musieli mu zakladac maske do oddychania.na dzien nadal mial tylko rurke do noska.zaczelismy sie starac o miejsce w szpitalu specjalistycznym dla dzieci z trudnymi chorobami.czekalismy ok 3 miesiece-w tym czasie stan mojego synka byl caly czas stabilny ale potrzebowal coraz wiecej oxygenu do oddychania az doszlo do 100procent...wkoncu nadszedl upragniony dzien-znalazlo sie miejsce w najlepszym szpitalu w Paryzu.przewiozlam tam synka.tam postanowili go intubowac na jakis czas a potem zrobic trateochomie.cos poszlo nie tak,Lucas dostal infekcji uspili go i przestali karmic na ponad tydzien.infekcja nie przechodzila,goraczka raz rosla raz spadala amoj synek chudl w oczach.zaczelam nocowac w szpitalu.niestety w dwa tygodnie od przybycia do szpitala moj synek zmarl 3 grudnia rano w wieku 6 i pol miesiaca w moich ramionach :(((( tulilam go jeszcze przez pare ladnych godzin po tym jak przestalo bic mu serduszko...od tamtej pory moje tez ledwo bije....razem z mezem umylismy jego cialko i ubralismy a ja nadal przytulalam mojego skarba...moglam jeszcze widywac jego cialko przez pare dni w w pokoju posmiertnym...w przed dzien pogrzebu sama ulozylam go w trumience wpierw przytulajac dlugo choc i tak za krotko.dalam mu jego smoczka,ulubionego misia i aniolka ktory byl z nim od urodzenia..sama zaplabowalam trumne po zamknieciu(obowiazkowe do transportu.cialo Lucasa skremowalismy 8 grudnia o 12.30g.i to byl koniec.zostala mi tylko urna ale bez prochow bo pp dzieciach nic nie zostaje(nie chcialam zakopywac go w zimnej i mokrej ziemi).teraz sa nie przespane noce i ciagly bol bol bol.....staralismy sie z mezem przez 10 lat o dziecko gdy okazalo sie ze jedynym wyjsciem jest in vitro.udalo sie za pierwszym razem.problemy wciazy zaczely sie od 3 miesiaca,lekkie krwawienia,utrata wod plodowych,odklejanie sie lozyska.dlugie lezenie w szpitalu i wkoncu porod naszego synka,urodzil sie normalnie bez znieczulenia,odepchal lozysko zeby wyjsc.mial 790 gr i 32 cm.od poczatku byl silny.a zabili go w najlepszym szpitalu Necker w Paryzu-w dwa tygodnie z usmiechnietego zywego szczesliwego dziecka.nie wiem jak dalej zyc.razem z nim umarla czesc mnie.... mama aniolka Lucas'a ur.14.05.12;zm.03.12.12
|
Ostatnio zmieniony 24-03-2013 11:55 przez fasolka |