O tym, że jestem w ci±zy dowiedziałam się na ¶więta Bożego Narodzenia na pocz±tku wystraszyłam się ale potem strach odszedł a przyszło szczę¶cie. Cał± ci±że dbałam o siebie prywatny lekarz, wszystkie badania 4d, 3d badania przezierno¶ci. BYło dobrze ci±ża przebiegała prawidłowo, maluch rósł, w 5 miesi±cu dowiedzieli¶my się że będziemy mieli chłopczyka nazwali¶my go Bartu¶.Termin miałam wyznaczony na 23 sierpnia tego roku, chodziłam do kontroli co 2 dni ale lekarze przetrzymali mnie do 29 sierpnia. Nad ranem poczułam pierwsze skurcze wybrali¶my się do szpitala zbadano mnie, miałam rozwarcie 4,5 cm. Udałam się na blok porodowy o 9:25 podano mi kroplówke ze ¶rodkiem przy¶pieszaj±cym poród, nic się nie działo ok 12 zbadał mnie lekarz powiedział, że maluszek ma czas i razem z położn± mam czekać na prawidłowe skurcze. Po 20 min położne zdecydowały przekuć mi pęcherz z wodami następnie skierowały mnie na usg. Lekarz, który robił mi usg powiedział, że wszystko jest w porz±dku. Znalazłam się na łóżku porodowym m±ż cały czas był przy mnie, parłam mówiono, że idzie mi ¶wietnie i że jestem dzielna i już nie długo zobaczę maluszka. Nagle położna krzykneła ''pępowina", kazano wyj¶ć mojemu męzowi, dzwoniono po lekarza, z jednego łóżka przeniesiono mnie na drugie i szybko wieziono na sale operacyjn± byłam wystraszona i bał±m się o moje maleństwo, położna cały czas trzymała ręke w moim kroczu podtrzymuj±c pępowine. Gdy znalazłam się na sali operacyjnej anastezjolog już mnie usypiał nie było czasu na znieczulenie zewn±trzoponowe. Położna obiecała mi, że wszystko będzie dobrze. Zasnęłam ... pamiętam, że gdy wybudzałam się z narkozy cały czas pytałam o zdrowie mojego dziecka, ale pielęgniarka nic nie chciała mi powiedzieć kazała czekać na lekarza, czułam, że co¶ jest nie tak bo nie patrzyła mi w oczy. Po kilku minutach wszedł lekarz z moim mężem. Mój m±ż był zapłakany my¶lałam, że Bartu¶ jest chory albo leży w inkubatorze ale lekarz powiedział mi, że mój synek nie żyje. Powiedział, że moja pępowina miała 1 metr długo¶ci i wypadła przed dzieckiem dusz±c go. Mówił, że robiono mu 30 minutow± reanimację ale nic to nie dało.... Nie wiem jak mam sobie z tym poradzić wszystko było dobrze prawidłowa ci±ża tak nie wiele dzieliło mnie od zobaczenia mojego maleństwa zdrowego. Mieli¶my wszystko gotowe pokój, łóżeczko, wózek cały dom rodzina wszyscy na niego czekali¶my.... Najbardziej boli mnie to, że pępowina która ł±czyła mnie z Bartusiem, która dawała mu skł±dniki odżywcze na koniec stała się przyczyn± jego ¶mierci... dla mnie to istny paradoks... Pochowali¶my synka tydzień póĽniej ponieważ chciałam być na pogrzebie a po cc musiałam kilka dni zostać w szpitalu.... Modlę się codziennie i odwiedzam go na cmentarzu ale w domu jest strasznie pusto bez niego... Tłumaczę sobie, że mój syn jest w niebie i jest moim aniołem stróżem ale nigdy nie pogodzę się z jego ¶mierci±. [*]
|