Witajcie, dziś mija rok od urodzin Marka - nie wiem jak mam je świętować - jak na razie rozpacz bo przecież miałby już rok ... widziałabym jego uśmiech i słyszała jego płacz ... a tak ... za 3 miesiące urodzi się brat Marka - Jędrzej - i tak myślę, że już by było ich dwóch, a tak będzie ich dwóch ale osobno, o ile teraz wszystko dobrze się skończy... tydzień temu dowiedziałam się, że mój syn nie miał żadnej choroby genetycznej, wszystkie objawy były najprawdopodobniej spowodowane obrażeniami okołoporodowymi, czyli lekarka, która odbierała poród i wykonywała cesarkę uszkodziła nasze dziecko, płuca skleiły się i Marek nie miał szans z tego wyjść ... staram się trzymać żeby Jędrzej był spokojny, żeby mój zły stan nie oddziaływał na niego, ale nie zawsze się udaje, nadal nie mogę oglądać zdjęć Marka bez łez ... najgorsze były Święta Bożego Narodzenia mimo iż wiedziałam, że Jędrzej w drodze, najgorszy jest każdy 28 każdego miesiąca, o dziwo, data śmierci nie wpływa tak na mnie jak data urodzin i wiem, że tak będzie do końca życia... wciąż mamy urnę z prochami Marka w domu i jakoś nie czuję potrzeby chowania go gdzieś w ziemi z dala od nas- czasem myślę jaki by był już duży i kochany... kilka tygodni temu byłam na USG w 4D i widziałam Jędrzeja - jest jak na razie tak podobny do Marka ... - tak nieoczekiwana wiadomość o drugiej ciąży wróciła mi trochę do życia, na tyle, że wróciłam do pracy i depresja nie pogrążyła mnie na amen. Faktem jest, że mam teraz obsesję, na temat każdego ruchu Jędrka, każdego skurczu, każdej chwili i panicznie boję się momentu porodu. Nie zgodziłam się na żadne badania inwazyjne, nie czytam żadnych poradników, nie kupiłam ani pół ubranka - ostatnio odważyłam się kupić kocyk, podobny do tego jaki miał Marek.. Minął rok ...Mój synek pewnie gdzieś tam będzie obchodził swoje urodziny ... Ewa - mama Marka (*28.05.2010 - + 10.06.2010) i Jędrzeja (*28.07.2011)
|