11 stycznia 2011 roku odszedł mój synek Adaś, urodził się 4 stycznia, po 7 dniach walki o swoje serduszko musiałam się z Nim pożegnać...
Teraz kiedy ludzie pytają mnie - co się urodziło, jak maleńki synek...odpowiadam, że mój synek "odszedł", że umarł, łzy kapią same zawsze, jeśli pytają dlaczego w 2 zdaniach mówię, nie wdaję się w szczegóły, jeśli nie pytają z reguły jest okropna cisza zaskoczenia rozmówcy...wtedy to ja czuję się jak trendowata, niestety większość nie wie jak ma postąpić dowiadując się ode mnie o takiej tragedii, ale są też tacy co przytulą, powiedzą że współczują, a wtedy mimo wszystko robi się trochę lepiej...Nie ma złotej recepty na dobrą odpowiedź, i wiele zależy od rozmówcy, ja jednak nie pozostawiam rozmówcy wątpliwości, żeby drugi raz nie zapytał, myśląc za pierwszym razem, że maleństwo jest chore, ale żyje... Amelko, Adasiu, Mateuszku {(**)}
Kasia
Mateuszku {*} Adasiu {*} Każdego dnia kocham Was bardziej... Dziś - jeszcze więcej niż wczoraj, a i tak mniej niż jutro. Wasza na zawsze Mama
|