JEstem nowa na tym forum i nie wiem jak to sie stalo ze wczesniej nie slyszalam o tej stronie. Moja historia pewnie jest podobna do wielu innych, dla mnie jednal jest to koszmar, w ktorym zyje juz 10 miesiecy. Mieszkam na stale w UK i tutaj opieka nad ciezarnymi kobetami jest zupelnie inna niz w Polsce. Bylam w 41tc+3dni gdy urodzilam synka..nie uslyszalam jego krzyku, slyszalam tylko bicie serca mojego meza i wlasny krzyk..krzyk rozpaczy. Dzien przed planowanym wywolywaniem porodu polozna przyszla na rutynowa wizyte kontrolna- diagnoza: nie moge uslyszec bijacego serduszka! Po kilku minutach cos uslyszelismy ale prawdopodobnie byl to moj puls. Od razu pojechalismy do szpitala, zrobili KTG i USG i uslyszelismy najgorsza wiadomosc w naszym zyciu..Nasz synek odszedl od nas...tak po prostu..Dali nam czas dla siebie po czym odizolowano mnie zupelnie z oddzialu gdzie moglabym slyszec placz dzieciaczkow lub widziec kobiete w ciazy, przebili mi wody plodowe i sie zaczelo 28godzin porodu, po 14 godzinach poprosilam o znieczulenie, pozniej juz tylko spalam, plakalam, spalam, plakalam na zmiane. Maz byl przy mnie przez caly ten czas.. O 13:02 13 kwietnia urodzilam naszego upragnionego synusia..wykapali naszego Aniolka i przyniesli nam GO w przeslicznym wiklinowym koszyczku, ubrany byl w ubranko, ktore dostal od swojej cioci i przykryty slicznym bialym welnianym kocykiem.. Gdy Go zobaczylam... Byl taki malenki..Mimo ze bylam juz po terminie wazyl tylko 2140g..Nasza Kruszynka..Moglismy wziasc Go na rece jednak tego nie zrobilismy, czego zaluje do dzis... nie umiem sobie tego wybaczyc. Mamy Jego zdjecia i odbite stopki i dlonie w pieknym albumie.. Po miesiacu odbyl sie pogrzeb.. jeden z gorszych dni w zyciu.. Tak jak pisalam dzis mialby moj synek 10 miesiecy a moje zycie zatrzymalo sie w kwietniu. Nie umiem zaczac 'zyc normalnie'.. probowalam wielokrotnie, ale wszystko wraca co noc.. za kazdym razem nie moge zasnac.. Nie wiem juz co robic.. Nie wiem jak zyc.. Czasem jeszcze nawet czekam na synka.. jak kiedys.. Jednak pomniczek na cmentarzu brutalnie odbiera mi nadzieje na Jego powrot..Nie poznalismy konkretnej przyczyny smierci synka.. My jestesmy zupelnie zdrowi.. Nie rozumiem.. Teraz w moim otoczeniu urodzilo sie duzo dzieciaczkow i ciesze sie ze sa, gratuluje rodzicom ale czuje zazdrosc i czasem zlosc, dlaczego oni maja a my nie moglismy...W czym jestem gorsza od innych kobiet? Mowia ze czas leczy rany... Po 10 miesiacach moge powiedziec ze czas nie podzialal w moim przyp[adku, czuje jakby sie to zdazylo wczoraj.. A tesknota za synusiem doskwiera coraz bardziej. Czasem wydaje mi sie ze zaczynam wariowac.. Czy kiedys zycie bedzie jeszcze kolorowe?
|