Cała ciąża bezobjawowa, wręcz fantastyczna. 35 tc odeszły wody, wyjazd do szpitala, długie 24 godziny zakończone cesarskim cięciem. Moje maleństwo 10 pkt apgar, malusi ale silny i zdrowy... tak mówili lekarze. Po tygodniu wróciliśmy do domu, po kolejnym tygodniu słowa lekarki w szpitalu "już go nie ma", słowa które słyszę każdej nocy, w każdej minucie... Jak mam z nimi żyć? Nie wierzę, że to się stało, nie wierzę, że mnie to spotkało... Dlaczego? Kto tak chciał? Czy to kara? Jeśli tak to za co? To były najpiękniejsze 2 tygodnie mojego życia, dlaczego los tak ze mnie zadrwił?? Nienawidzę go, dlaczego każe żyć mi bez mojego syneczka??? tak strasznie za nim tęsknię... Jak mam żyć? I po co...? Co mam dalej robić? Nie umiem sobie z tym poradzić. To tak strasznie boli...
|