Nie daję rady...ledwo co stanęłam na nogach i podniosłam trochę głowę znowu padłam na kolana...koleżanka urodziła zdrową dziewczynkę,następna na dniach spodziewa się narodzin a ja...pozostaje mi codzienne brnięcie przez śnieg na cmentarz żeby mojemu Synkowi było jasno... Wraca poczucie winy-tyle innych kobiet rodzi zdrowe i żywe dzieci więc to co się stało to była widocznie moja wina...nie chcę świąt,nienawidzę świąt...