Dzisiaj Swieto Wszystkich Swietych, pierwszy raz z Filipem i pierwszy raz bez niego. Historia podobna do niektorych z waszych. Ciaza bez zadnych problemow, Filip rozwija sie prawidlowo, moje wyniki bez zastrzezen, wszyscy podekscytowani a my rodzice Zo i I. najbardziej. 10 dni przed terminem goraczka i dreszcze, jedziemy do szpitala, przyjmuja nas, robia krew, usg, ktc, mocz wszystko idealnie, podaja cos na zbicie temperatury i chca mnie zostawic na obserwacje na noc. nagle skacze tetno malego, wiec zaczynaja szukac, specjalistyczne badania krwi wykazuja lekko podwyzszone wskazniki odpowiedzialne za jakies zapalenie w organizmie. niewiadomo jakie niewiadomo gdzie niewiadomo czy tylko u mnie czy tez u filipa, cala noc spedzam podlaczona pod ktg. tetno malego powoli rosnie, ale w zadnym momencie nie osiaga poziomu przy ktorym trzeba natychmiast bezzwlocznie dzialac. rano decyzja o cesarce. ja nie chce ale skoro oni twierdza ze tak bezpieczniej to sie zgadzam. w drodze na sale operacyjna chce mi sie plakac. powstrzymuje sie bo przeciez nie bede robic scen jak idiotka z powodu cesarki. a pozniej to juz tylko koszmar. ordynator ktory mowi ze dziecku nie bylo dobrze u mnie. i mlody anestezjolog ktory pociesza zebym sie nie martwila bo lekarze robia wszystko co w ich mocy. minuty na sali pooperacyjnej i ciagle gapienie sie na fragment podlogi pod kotara w strachu ze ktos przyjdzie i powie ze to juz koniec. ja nie chcialam wiedziec, chcialam zeby nikt nie przyszedl i zeby swiat stana w miejscu. I pozniej lekarze przy moim lozku, ktorzy mowia ze godzinna reanimacja nie przyniosla skutku i ze im przykro. i oni tak stoja i patrza na mnie a ja nawet nie moge plakac i tylko sobie mysle czego oni ode mnie chca. i pytanie czy chemy go zobaczyc i moj strach i odpowiedz nie. przeciez on jest martwy, bez zycia, zimny!!!!
Filip odszedl w ciagu ostatnich 20 minut przed porodem. miedzy porodowka a sala operacyjna. w czasie kiedy nie bylam podlaczona do ktg. wymknal sie cichutko w momencie gdy nikt nie patrzyl. nic na to nie wskazywalo.
Ale nasza historia to tez opowiesc o dobrych ludziach, ktorzy towarzyszyli nam w pierwszych, najciezszych godzinach i dniach, ktorym z calego serca dziekuje. wiem ze ich zachowanie nie jest zachowaniem standardowym, a chcialabym zeby tak bylo.
To opowiesc o doktor W., ktora rozmawiala z nami po porodzie, i mowila ze to nie moja wina, ktora od poczatku miala zle przeczucia, ale nie mogla nic zrobic bo wszystkie badania byly w porzadku, ktora miala czas zeby nas wysluchac i zeby sie z nami smucic
o poloznej Oldze, ktora nas przyjmowala na ostrym dyzurze, opiekowala sie mna jak siostra i przyszla do nas nastepnego dnia, chociaz nie musiala, i plakala z nami
o poloznej Lenie, ktora wszystko robila tak dyskretnie, wulkan dobroci i ciepla, zrobila zdjecia Filipowi w razie jakbym nie chciala go zobaczyc, bo moze kiedys mi sie zmieni. opowiadala jaki jest piekny i podobny do I. a pozniej nam go przyniosla i rozwijala z kocyka i pokazywala raczki i stopki...
o innej siostrze Lenie ktora sie nami zajmowala na oddziale, ktora zalatwila ksiedza i psychologa, ktora nastepnego dnia zorganizowala nasze spotkanie z Filipem w kaplicy szpitalnej, ktora zawsze byla i trzymala za reke
i o mlodej doktor (nie pamietam nazwiska) ktora mi tlumaczyla ze nie tylko dusza cierpi ale i cialo, zebym dala sobie czas na niejedzenie, wymiotowanie, bol, ktora nie mowila ze jestem nienoramlna jak mowilam ze bola mnie nerki i brzuch i plecy, tylko zlecala kolejne badania zeby mnie uspokoic
i o wszystkich tych ktorzy umozliwili nam zobaczenie Filipa, ktorzy dali nam czas zeby sie z nim pozegnac, ktorzy zatrzymali go w szpitalu na kolejny dzien, w razie jakbysmy jeszcze raz chcieli go zobaczyc, ktorzy zorganizowali nam sale pojedyncza na ginekologii a nie na poloznictwie zeby I. mogl zostac ze mna i zebysmy nie musieli ogladac usmiechnietych mlodych matek z dziecmi, o wszystkich tych, ktorzy mysleli o nas i za nas, w czasie gdy my nie bylismy w stanie
Mimo ze dzisiejszy dzien jest dla nas szczegolnie trudny i smutny, ja chce pamietac o tych osobach, bo dla mnie sa one malymi swietymi.
Sciskam Was wszystkie i zycze wam duzo sily na dzisiejszy dzien
Zo mama Filipa Anioła Łobuza *+ 15.09.10
|