Mam dużo starych, analogowych płyt z bajkami i utworami dla dzieci. Kupowaliśmy im je, gdy były małe, czyli około 30 lat temu.Wsród tych płyt jest jedna, na której jest smutna historia o bardzo smutnym miasteczku o nazwie Smętowo. Wszystko tam jest smutne - ludzie, zwierzęta, smutno ryczą krowy, żałośnie szczekają psy...Nawet lokomotywa wjeżdżająca na stację prawie płacze.Ponurawa oprawa muzyczna, łzawe głosy ludzi,wszystko jednak kończy sie dobrze, bo to opowieść dla dzieci.Mąz kupił tę płytę dzieciom w okresie po smierci synka Witusia, była to ich ulubiona płyta. Ale nastrój tej historii, muzyka, te jesienne,smutne, długie wieczory, gdy kręciła sie w kółko tak oddawały stan mojego ducha, tak zapadły mi w pamięć, ze do dzis słyszę w głowie tę żałosną melodię i tekst.To jest muzyka mojej rozpaczy, beznadziei, załoby.Płyty dawno leżą w lamusie, nikt ich juz nie słucha, ale ja od czasu do czasu miałam ochotę wyciagnąć tę własnie...Zawsze zabrakło odwagi.Wczoraj skatowałam sie świadomie - włączyłam te starą płytę. Juz pierwsze takty wprowadziły mnie w obłęd, ciąg dalszy natychmiast odtworzył tamte straszne wieczory listopada 1980 roku.Szok. Wszystko zobaczyłam jak "żywe". Wszystko wróciło i do dziś boli. Chyba nie będę jej więcej słuchać, zniszczę, wyrzucę.Myślałam, ze naprawdę zapomniałam.Jednak ta rana pozostała i daje o sobie znać w różnych sytuacjach.Jutro synek skończyłby 30 lat..
|