dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> STRATA DZIECKA
Nie jesteś zalogowany!       

Re: drugie urodziny.... i trzecie.... już prawie cztery lataHits: 196
Kamilla  
10-05-2010 11:41
[     ]
     
To była moja druga ciąża. Wszystko było w porządku- badania, wizyty, witaminy, jak najmniej stresu i dużo snu. Typowe zachowanie po dwuletnim czekaniu na kreseczki na teście. Z jednej strony niedowierzanie, że jednak się udało; bo przecież tyle czasu nic i już się z tym pogodziłam (bardzo łatwo z resztą), z drugiej strony radość nasza i naszego starszego syna (wtedy 5-letniego). Czas leciał, w kwietniu nie mogłam się już doczekać, więc zaczęliśmy przygotowania- kupiliśmy wózek i łóżeczko, zaczęłam wyciągać ubranka, rodzina zasypywała mnie smsami i mailami. Myślałam, że jak już wszystko będę miała, to te ostatnie dwa miesiące jakoś szybciej zlecą. A jeżeli dziecko urodzi się wcześniej? Przycież nigdy nie wiadomo, zwłaszcza, że terminy wg. usg i OM różniły się prawie trzy tygodnie. Jeszcze tylko ostatnie usg.......
Lekarz badał i badał i badał. W końcu powiedział, że coś mu się wydawało, że z sercem nie tak ale wygląda, że wszystko ok. Na wszelki wypadek dobrze by było zrobić echo serca ale właściwie niekoniecznie. Zasiał ziarno niepewności ale tak naprawdę nic nie powiedział. Na echo czekałam dwa tygodnie. Pani kardiolog dziecięcy, specjalista od wad serca płodu po badaniu stwierdziła, że nic się nie dzieje i żeby się nie przejmować. A w zasadzie na echo przyszłam za późno, bo dziecko jest już za duże. A skąd ja miałam wiedzieć, że wogóle powinnam je zrobić? Przy pierwszej ciąży nawet nie wiedziedziałam o takim badaniu. Ale na wszelki wypadek powiedziała, żebym przyszła po święcie majowym do niej do szpitala powtórzyć badanie. W radiu stojącym na biurku Edyta Bartosiewicz śpiewała "dokąd odeszłaś moja piękna..."
I znowu wszystko wyszło prawidłowo. Więc nie ma jednak czym się przejmować, tak mówiła moja gin. Ale ziarno niepewności kiełkowało...
4 czerwca ok. 23 poczułam, że zaczynają mi się sączyć wody. M zawiózł mnie do szpitala- chciałam, żeby był przy porodzie. Na izbie przyjęć zostałam zbadana (2 cm rozwarcia), wycieku nie było widać. Dopiero jak położyli mnie na porodówce znowu zaczęły się sączyć. Do tego zaczęły się skurcze ale bardzo słabe. Mojego męża lekarka odesłała do domu, bo to jeszcze potrwa, a jak przyjdzie czas, to po niego zadzwonię. I tak przeleżałam do 6 rano - mogłam wstać tylko do wc. Wkońcu lekarka schodząc z dyżuru powiedziała, że trzeba mi podłączyć kroplówkę, bo skurczy nie mam i tylko leżę i blokuję łóżko. Kroplówkę dostałam bardzo szybko, przyszła nowa zmiana pielęgniarek, był obchód i nasiliły się skurcze. Wstać nie mogłam, prosiłam żeby mi podali komórkę, przecież lekarka obiecała, że M będzie mógł być ale tylko słyszałam teraz nie można, za chwilę, zaraz. Wreszcie ktoś się zlitował i zadzwoniłam. Mąż przyjechał w ciągu pół godziny. A ja w tym czasie urodziłam naszą córeczkę, o 8.50. Była taka malutka (przez te 5 lat zapomniałam już jak malutki jest noworodek). Tylko dlaczego tak szybko zabrali?
Dlaczego nagle zrobił się duży ruch? Dlaczego nie chcą wpuścić mojego M? Dlaczego przyszedł ordynator? Co to znaczy, że nie mogą zaintubować? Dlaczego moje dziecko nie płacze? Dlaczego do cholery nikt mi nic nie mówi????? Czy oni już wiedzą, że coś jest nie tak? Czy dlatego pielęgniarka cichaczem wpuściła mojego M, żeby był ze mną, żeby jeszcze zobaczył naszą córkę żywą? Nagle wszystko się uspokoiło, tyle myśli zdążyło mi się przewinąć. Wydawało się, że to wszystko trwa godzinami a to była jedna mała chwila. Ordynator jak zobaczył mojego M zaczął się wydzierać na pielęgniarki, na M, kazał mu się wynosić (o tym ordynatorze swojego czasu było głośno w tv), opierniczał wszystkich. Wkońcu przyszła pani dr specjalistka, która robiła mi echo i powiedziała, że moje dziecko jest już w inkubatorze, ma nierozwinięte płuca i zaraz zrobią jeszcze inne badania. Za chwilę cała zapłakana trafiłam na oddział. Tam moj M już mógł być. Nie wiedziałam co robić. Muszę jej pomóc, jestem jej mamą. Przecież muszę do niej pójść. Pani dr specjalistka przyszła jeszcze trzy razy z wiadomością. Ostatnia diagnoza - wada serca. Ale jaka? Czy można z nią żyć? Czy trzeba operować? A może nic nie trzeba robić? Przecież ludzie mają problemy z sercem i żyją. Wszystko będzie dobrze, prawda? Przecież takie rzeczy się nie zdażają, nie nam. Nie nam! Tak strasznie chciałam ją zobaczyć ale bałam się, że może coś nie tak jest z jej wyglądem. Wysłałam mojego M. Za ściną był pokój pielęgniarek, coś mówiły o chorym noworodku, drzwi były otwarte. O mojej córce? Złożona wada? Nieuleczalna? I Bartosiewicz ze swoją piosenką "nagle zniknęłaś w środku lata..." Nie chciałam ich słuchać. M też to słyszał, powiedział, że córcia jest śliczna i taka malutka i śpi, podłączona do tych wszystkich rurek i mogę ją zobaczyć. Nareszcie! Jak ją zobaczyłam nie wyglądała tak zwyczajnie normalnie. Jej buzia była już okropnie blada, nie mogłam jej wziąć na ręce, mogłam tylko pogłaskać- była taka miękka i ciepła. Tylko co chwilę coś piszczało i na monitorze na krótko pojawiała się prosta linia. Łzy same mi płynęły po policzkach. Tak bardzo chciałam ją przytulić. Zabrać stamtąd. Chciałam żeby czuła, że ją kochamy... Widziałam ją tylko tą krótką chwilkę. Później przyszła lekarka i powiedziała, że Laura umarła. Cały czas miałam nadzieję, nie zdawałam sobie sprawy, że tak się wszystko może skończyć. To przeciez moje dziecko- kochane, wyczekane...
Wróciłam do domu, sama, wszystko było przygotowane na nasz powrót. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Niczego już nie chciałam, wszystko mnie drażniło, te pytania ludzi "co się urodziło". A "co" się miało urodzić? I ciągle w radiu ta piosenka "Czasem myśle czy wciąż gdzieś jesteś tu? Na wyciągnięcie dłoni...", "Tak nagle zniknęłaś w środk u lata bez pożegnania słów teraz pewnie gdzies stoisz na rozstajach dróg jak kiedyś nic nie jest już..."
Mój starszy syn też stał mi się bardzo odległy. Dużo rozmawiałam z moim M, żeby to wszystko jakoś sobie poukładać.

Niedługo miną cztery lata, nie było dnia żebym o niej nie myślała. Mam dwóch zdrowych synów. I córkę, która jest w moim sercu, za którą tęsknię... 
http://lauratremska.pamietajmy.com.pl

  Temat Autor Data
  drugie urodziny... i trzecie... już prawie cztery lata... pięć lat Kamilla 05-06-2008 08:24
  Re: drugie urodziny kasia-m 05-06-2008 09:39
  Re: drugie urodziny aneczka1983r 05-06-2008 09:39
  Re: drugie urodziny kicia103 05-06-2008 09:51
  Re: drugie urodziny buleczka 05-06-2008 10:07
  Re: drugie urodziny DorotaW 05-06-2008 13:13
  Re: drugie urodziny gabi 05-06-2008 13:39
  Re: drugie urodziny mama Oliwki 05-06-2008 18:19
  Re: drugie urodziny Styś 05-06-2008 19:05
  Re: drugie urodziny Marzka 05-06-2008 22:35
  Re: drugie urodziny monika80 06-06-2008 08:00
  Re: drugie urodziny Kamilla 07-06-2008 11:09
  Re: drugie urodziny basia 30 babelek 07-06-2008 12:14
  Re: drugie urodziny Aleksandra Pietrzyk 07-06-2008 20:32
  Re: drugie urodziny.... i trzecie Kamilla 05-06-2009 08:01
  Re: drugie urodziny.... i trzecie jolek 05-06-2009 08:14
  Re: drugie urodziny.... i trzecie Iwona.J 05-06-2009 09:06
  Re: drugie urodziny.... i trzecie buleczka 05-06-2009 09:28
  Re: drugie urodziny.... i trzecie OLUŚ 05-06-2009 11:16
  Re: drugie urodziny.... i trzecie Werka 05-06-2009 12:15
  Re: drugie urodziny.... i trzecie karolina.ziolkowska 05-06-2009 12:51
  Re: drugie urodziny.... i trzecie miska 06-06-2009 09:11
  Re: drugie urodziny.... i trzecie aga 06-06-2009 11:04
  Re: drugie urodziny.... i trzecie maggie 06-06-2009 14:47
  Re: drugie urodziny.... i trzecie.... jeszcze nie czwarte... moje dzieci Kamilla 22-02-2010 23:31
*  Re: drugie urodziny.... i trzecie.... już prawie cztery lata Kamilla 10-05-2010 11:41
  Re: drugie urodziny.... i trzecie.... już prawie cztery lata Joannap 10-05-2010 20:06
  Re: drugie urodziny.... i trzecie.... już prawie cztery lata mamaEmmy 10-05-2010 22:10
  Re: drugie urodziny.... i trzecie.... już prawie cztery lata hannah 10-05-2010 22:30
  Re: drugie urodziny.... i trzecie.... już prawie cztery lata KASIA1 11-05-2010 09:10
::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora