Termin porodu miałam na 27 marca2010 i odliczałam dni do porodu. już nie mogliśmy sie doczekać kiedy nasze dziecko będzie z nami na świecie.już na początku ciąży poszłam na l4 i co miesiąc miałam robione badania. Wszystko wychodziło idealnie wyniki były super.Niestety pod koniec lutego dostałam boleści brzucha i pojechałam do szpitala. Zrobili mi ktgi okazało się że miałam nieregularne skurcze. Kazali mi zostać w szpitalu i podłączyli mi kroplówke na powstrzymanie.Ordynator,który mnie badał stwierdził że ciąża już jest donoszona tylko żebym wytrzymała jeszcze tydzień. Po 3 dniach wyszłam do domu w piątek.W poniedziałek dowiedziałam sie że siostrze ukradli pieniadze i bardzo sie tym przejełam.W środe przyszła do mnie i bardzo sie żaliła że okradł ja jej chłopak co mnie strasznie zdenerwowało.Tej nocy o tym myślałam jak jej tu pomóć. Nagle zaczeły łapać skurcze ok 4 rano lecz wziełam no-spe i magnez który lekarze mi zalecili i poszłam spać. Rano o 6.00 ból sie nasilił. Mąż chciał byśmy jechali lecz ja powiedziałam ze tylko sie podmyje.Lecz kiedy wcześniej poszłam się załatwić zauważyłam że spłyneła mi krew po nodze. Krzyknełam że rodze.W pierwszej chwili pomyślałam że straciłam dziecko lecz potem stwierdziłam że to nie możliwe. Mąż jechał jak szalony po drodze wzielismy moja siostre bo mieszka na tym samym osiedlu. Mąż jechał jak szalony. Kiedy dojechaliśmy na miejsce wzieli mnie na usg.I wtedy lekarz powiedział mi że przykro mu ale dziecko nie żyje.Dostałam takiego szoku że tego nie da sie opisać. Wpadłam w ryk wychodząc na korytarz.Kiedy powiedziałam mężowi i siostrze oboje wpadli w ryk.Wzieli mnie na porodówke i na drugi dzień o 5.45 dnia .05.03.2010 urodziłam martwą córeczke.Mąż był przy mnie przy porodzie co byłam pewna że nie będzie bo jest strasznie wrażliwy ale wtedy okazał sie prawdziwym twardzielem. Trzymał mnie za ręke,wykonywał polecenia lekarzy. Za to będe mu wdzieczna do końca życia.Teściowa też i siostra przebywały ze mna na porodówce za nim akcja sie zaczeła.Kiedy Natalka sie urodzila dali mni ja na rece i pozwolili zrobic zdjecia.Boli mnie to strasznie lezc musze żyć dalej. Często z mężem jeżdzimy na cmentarz.ak będe w ciaży i urodzi sie drugie dziecko to chce by wiedziało że ma starszą siostrzyczkę,która będzie nad nim czuwała.Jeszcze mój mąż musiał jechać na rozpoznanie do prosektorium i pojechali tam z moim teściem co było dla nich straszne.Zbyt dużo sie wycierpieli i martwili o mnie dlatego staram sie nim nie pokazywać jak płaczę.Chcę również poznać ludzi,którzy utracili dzieci, chce by również podzielili sie ze mną swoimi doswiadczeniami. Każdy z nas inaczej przez to przechodzi jeden lepiej drugi gorzej. Teściową bardzo lubie leczmy miesiac po pogrezbie nas nie bylo calymi dniami w domu i wracalismy póżno i miala do nas żal i inni sie tez dziwili ze ledwo pochowaliśmu Natalke a zachowujemy sie jak by sie nic nie stało a tak naprawde to nie jest tak. Nie moglismy wracac tak do domu bo inaczej caly czas o tym myslelismy a chcielismy ukoic nasz ból.Moja mana sie dziwi ze zapisalam sie na prawko juz teraz ale to po to by również nie myslec tak czesto o tym bo inaczej brzuch mnie boli z nerwow i od razu kbelek.Kocham ja i wiem że jest szczęśliwa. D.Czekaj