Właśnie dzisiaj jestem z Wami ************* | Hits: 661 |
|
Aleksandra  
01-11-2008 18:48 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony] [Rozwiń temat]
|
Witam wszystkie mamy Aniołków... Od roku czytam Wasze historie ale nie potrafiłam do Was dołączyć. Za każdym razem pękało mi serce i ściskało gardło bo inaczej chyba nie da się reagować gdy do Pana Boga dołączają najcudowniejsze istotki... Właśnie dziś zapaliłam po raz pierwszy światełko dla Wszystkich Aniołków i prosiłam Boga o siłę, wiarę i nadzieję dla Was mam. A oto moja historia: Kiedy w 02.06 dwa lata temu zrobiłam test ciążowy byłam najszczęśliwszą istotą na ziemi. Mimo lęku o jutro nic już się bardziej nie liczyło niż fasolka. Na pierwszej wizycie okazało się że ma 5-6 tygodni ale nie mogłam jeszcze usłyszeć serduszka. Na kolejną wizytę czekałam z utęsknieniem bo z opowiadań innych wiedziałam że słuchanie po raz pierwszy bicia serduszka swojego dzieciątka jest jedną z najcudowniejszych chwil... Kiedy fasolka miała 8 tygodni poszłam na kolejną wizytę. Podczas usg pani doktor miała bardzo skupioną minę a oczekiwanie na usłyszenie serduszka trwało dla mnie całe wieki. Pani doktor przerwała badanie,kazała mi się ubrać i usiąść naprzeciw siebie. Oznajmiła wypisując skierowanie do szpitala że nie słychać serduszka a kształt pęcherzyka płodowego przypomina rozlaną plamę i jest - jak to ujęła dziwnie rozlane zniekształcenie. Popłakałam się...nie byłam w stanie usiąść za kierownicę. Nie pamiętam jak dojechałam do szpitala... W pokoju lekarskim byłam wstanie pokazać tylko skierowanie. Zapytałam tylko co z moim dzieckiem ale to co usłyszałam do dziś dzwoni w moich uszach... "Jakie dziecko! - tu jest napisane że na zabieg" Moje dopytywania zostały przemilczane i w zasadzie nie widziałam twarzy lekarza, który do mnie mówił bo siedział za biurkiem tyłem do mnie i nawet się nie odwrócił. Zamarłam. Chyba naprawdę źle wyglądałam bo nagle jakiś inny lekarz posadził mnie na krześle i powiedział że to pusty pęcherzyk i że trzeba go usunąć bo zagraża mojemu zdrowiu. Nie zdecydowałam się na zostanie na oddziale. Wróciłam do domu i szukałam wraz z rodziną informacji na temat "pustego pęcherzyka". Ciągle w głowie miałam myśl że oni chcą zabić moje dziecko bo nie słyszą serduszka i że ono na pewno tam jest. Myślę że gdyby pani ginekolog wyjaśniła mi co się stało nigdy nie było by mi dane poczuć tak trudnego do opisania strachu o życie mojej fasolki... Teraz wiem, że w tym pęcherzyku nie było dzidziusiaale ja myślałam że jest...Choć nawet dziś jak to piszę to ciągle jeszcze myślę że mogło być bo skąd te mdłości, zaokrąglenie i wszystkie objawy ciąży a jak ciąża to przecież musi być dziecko... Do dzisiaj szukam informacji i potwierdzających teorii na temat tej diagnozy i cały czas najważniejsze jest dla mnie jedno - czy aby na pewno nie pozwoliłam odejść... Wiem że moja historia nie oddaje nawet w najmniejszej części tego co czułyście Wy mamy Aniołków ale strach,łzy gdy o tym myślę i niedowierzanie zawsze będą mi towarzyszyć. Łączę się z Wami mamami Aniołków w tym tak dla Was trudnym, pełnym bólu dniu... Wasze Aniołki są szczęśliwe i dają wam wiarę, nadzieję i miłość - głęboko w to wierzę...
Spieszmy się kochać ludzi...tak prędko odchodzą...
****************Dla Waszych Aniołeczków***********
|
|
:: w górę ::
|