no i się stało,na szczęście nic poważnego,wyjeżdżając z parkingu pod kościołem noga ze sprzęgła mi się ześlizgnęła i szarpnęło samochód..uderzyłam w krzyż...bo tak ciasno było,ze bardzo blisko niego wyjeżdżałam.wielki drewniany krzyż!!Nawet mnie to bawi.Nawet kląć było głupio,no bo na krzyż???Bóg mi w samochód kopnął.błotnik do zrobienia. To taka historyjka na poprawę humoru.Ludzie w różne rzeczy uderzają,słupki,murki,inne samochody,ale w krzyż??hahaha stwierdziłam,że muszę się z Wami podzielić moją przygodą bo jest przezabawna.Myślałam,że "mieć swój krzyż" totaka przenośnia,ale w moim przypadku to dosłownie:)albo "krzyz na drogę"hehe pozdrawiam "Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."
|