poronilam miesiac temu w 18 tygodniu, co bylo dla mnie i jest ogromnym szokiem.wszystko bylo super z ciaza, do momentu gdy dostalam pewnego dnia plamien i silnych boli brzucha-moich zdaniem skurczy, pojechalam do szpitala na izbe przyjec i lekarka potraktowala mnie jak idiotke.moje plamienia zdiagnozowala jako nadzerke a silne bole brzucha,stwierdzila ze sa to zaparcia, mimo iz powiedzialam jej ze nie mam zaparc, ona powiedziala ze sa to bole jelitowe,zas gdy powiedzialam ze mam goraczke to spojrzala sie jak na glupia i spytala czy jak zlamie noge to ide do ginekologa i uprzejmie poinformowala ze goraczka jest to problem dla internisty.zrobila mi badanie ginekologiczne i usg zapewniajac ze z dzieckiem i ciaza wszystko w porzadku.Wrocilam wiec z mezem do domu z przekonaniem ze to tylko bole jelitowe, kazala wziasc no-spe wiec wzielam, nie pomagalo,wzielam jeszcze jedna,bole byly tak okropne ze sobie pomyslalam ze jesli tak mnie boli brzuch to ja chce cesarke przy porodzie,okazalo sie jednak ze myslac ze sie wyprozniam urodzilam moja upragniona coreczke, ktora byla zywa i ruszala raczkami i nozkami,a usteczkami probowala zlapac oddech,z dzieckiem w reku ktore bylo w agonii jechalam ponownie do szpitala.tym razem pani lekarz byla mila wrecz troskliwa.czy lekarz ma prawo wypuscic ciezarna kobiete krwawiaca do domu?nie moge sobie z tym poradzic , nie przypuszczalam ze to jest akcja porodowa,mimo iz jeden szczesliwy porod mam za soba i mam sliczna coreczke.nie lubie wchodzic do wlasnej lazienki i mysle ze byc moze bedac w kolejnej ciazy bede bala sie usiasc na wlasnej toalecie.najgorsza jest mysl ze gdyby glupia lekarka zostawila mnie w szpitalu to moglo to sie skonczyc inaczej.tak chcialam druga coreczke,zeby razem sie bawily zeby byla mala roznica wieku,ale i tak jak czytam historie innych osob na forum, to dziekuje ze ja mam.tylko ze nie znam przyczyny, cala 1 ciaze mialam idealna, porod tez,praktycznie zadnych problemow ginekologicznych i nie umiem sobie odpowiedziec na pytanie dlaczego,i wyglada na to ze przyczyny nie poznam.nie przypuszczalam ze problem poronienia moze mnie dotknac,nie wiedzialam rowniez jak wielu kobiet on dotyka.uwazam ze kazdy szpital powinien zapewnic opieke psychologa po poronieniu, a przynajmniej rozmowe z lekarzem.chyba musze poszukac jakiegos psychologa, jak to jest w waszym przypadku chodzicie na terapie?z gory dziekuje za wszystkie odpowiedzi-zagubiona
|