Bylam u endokrynologa w srode i powiedzialam ze nie wyrazam zgodny na operacje, spytalam sie jesze raz co mi grozi.Lekarz powiedzial ze jesli sie nie zgodze to na 20% moge zachorowac na raka a na 80 % nie.Wieksze prawdopodobienstwo ze wpadne pod samochod albo i nie :-) Spytalam sie jeszcze raz co jesli zajde w ciaze, wiec powiedzial ze mam teraz unormowana tarczyce ale podczas ciazy musze sie badac i dobierac odpowiednia dawke hormonow jesli bedzie za niska czy wysoka no i powiedzial ze w czasie ciazy guzki rosna i wtedy moga zrakowiec. Ale ja go zaskoczylam i dalam mu usg tarczycy zrobione miesiac przed ciaza i kazalam mu porownac z badaniem usg ktore mi wykonal przed chwila czy duzo urosly i sluchajcie - lekarz stwierdzil ze po ciazy mam mniejsze guzki niz przed. Powiedzial ze ciaza na mnie dobrze wplywa i ze jest mile zaskoczony.KAMIEN Z SERCA MI SPADL. Powiedzialm mu ze o dziecko bedziemy z mezem sie starac za okolo pol roku.Powiedzial ze sie cieszy i ze moja chec walki jest ogromna i napewno pokona wszystkie przciwnosci losu.Bylam tak szczesliwa po wizycie. Zadzwonilam do meza i powiedziala ze sie nie zgodzilam a reszte opowiem jak wroci do domu(byl w delegacji)wrocil wczoraj popoludniu i caly czas jakos nie bylo okazji. Dopiero jak poszlozylismy sie spac zaczelismy rozmawiac.Wiec mu powiedzialam. Byl taki szczesliwy, karzyczal bedziemy miec dziecko, zachowywal sie jak szaleniec.Calowal mnie,szeptal do ucha dziecko,dziecko.Byl tak samo szczesliwy jak wtedy gdy sie dowiedzial o Sebastianku.Gy sie juz uspokoil przytulilismy sie i nastala cisza.Ja po cichu powiedzialam boje sie.A on powiedzial ze nie ma czego bedzie dobrze.Pozniej rozmawialismy o Sebastianku, powiedzial mi po raz pierwszy ze on czesto o nim mysli ze teski, ze bardzo go pragnal, ze juz bysmy sie nim cieszyli i w pieluchach siedzieli i byloby tak cudownie. Ta cala rozmowa byla przelomem w moim zyciu z moim mezem,rozmawialismy bardzo dlugo i zrozumialam ze on tez cierpi i teskmi jak ja za Naszym MALYM SKARBEM [***]. Pozdrawiam
|