Dziś jest bardzo smutny dzień jutro umrze mój syn. Nigdy bym nie przypuszczała ,że kiedykolwiek moge go stracic. Miał 7,5 roku wszędzie go było pełno-a jak on sie śmiał tak głośno radośnie -zarażał śmiechem cały dom... Nauczyciel mi kiedys opowiadał ,że na kuligu to miał tyle radości z tej sanny,że jego głośny śmiech ich samych powalał..on aż kipiał tym śmiechem i radością.
Poszliśmy na zabieg usunięcia trzeciego migdałka właśnie 06 marca - wieczorem mieliśmy byc już w domu... Nigdy go z tamtąd nie odebrałam ...po trzech dniach prokurator po sekcji zwłok oddał mi wreszcie pokrojone ciałko mojego chłopczyka... Pamiętam tylko ze jak go ubrałam tam w prosektorium AM.-to tak go długo i mocno tuliłam ,że ugrzałam mu jego małe rączki ...on miał ciepłe dłonie niechciałam wierzyc ,że on nie żyję ...przecież miał ciepłe dłonie ...
...Boże mój syn wtedy nieżył już od trzech dni...............................
07 marca o godz 2.00-został uznany za zmarłego Bartczak
|