Tak mi przykro z powodu Waszego Syna. Przykro mi kiedy myślę, o tych wszystkich doświadczonych (to za słabe sformowanie, ale nie ma słowa określającego ten ból) życiem rodziców. Zarówno tych, którzy swoje święta spędzają na cmentarzu, jak i tych, którzy siedzą bezsilnie przy łóżkach szpitalnych rok w rok. Wypadki mogą kończyć się śmiercią, ale też mogą się kończyć czymś co cięzko określić. Obok mojego ucznia z zanikiem mięśni w szpitalu leży Kamil. Kamil jest niby w śpiączce 4 rok. Ale cierpi ból, męczy się, nie może mówić bo ma rurkę w krtani. Nie może krzyczeć, a czasem chyba chce bo wyrywa wszystko. Niby żyje, a jednak nie. Nie można mu ulżyć w cierpieniu więc trwa szarpiąc się z rurami, prześcieradłem, i tym co mu w rękę włożą. Nie wiadomo, kiedy nastąpi koniec. Rodzina jest bezsilna. Trwa w zawieszeniu. Nie może pożegnać swojego Kamila i nie może z nim żyć. Ciężki jest los rodziców. Zaczynam bać się życia i losu coraz mocniej... Jak pisaliście w blogu, czas nie leczy ran, on tylko przyzwyczaja nas do bólu ... Życzę Wam, byście mogli w tym roku, żyć z tą tęsknotą bez rozpaczy ale z NADZIEJĄ, nadzieją, że jeszcze to nie koniec, nie postawiliście Wszyscy kropki :), Wasz wspólny czas dopiero przed Wami! Wasz Syn jest już spokojny, bo On wie, teraz tylko Wy musicie się o tym dowiedzieć...
|