podejście lekarza | Hits: 276 |
|
Nefre  
28-04-2012 23:03 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony] [Rozwiń temat] [Subskrybuj]
|
Mam wrażenie, że dla mojego lekarza wcale się nie liczę i coraz bardziej zaczyna mnie to irytować.Już tłumacze dlaczego: Nasz Synek zmarł 20 miesięcy temu (sierpień 2010) a we wrześniu byłam na pierwszej wizycie. Lekarz zapisał mi tabletki anty i powiedział,że tylko do grudnia...Nawet mnie nie zbadał.W grudniu dowiedziałam się że do lutego 2011- czekałam cierpliwie. W lutym usłyszałam czerwiec 2011 a w czerwcu że wrzesień. Ja się uparłam i w czerwcu rok temu przestałam brać tabletki. Podczas tej wizyty usłyszałam, że mam się zjawić jak się uda...W styczniu b.r. pan doktor przywitał mnie słowami "I co słychać?" a gdy oparłem,że bez zmian mina mu zrzedła. Zbadał mnie, wykrył torbiel na jajniku. Poinformował mnie że poczekamy miesiąc co z tą torbielą a oprócz tego pomyślimy o laparoskopii żeby zobaczyć czy nie ma zrostów lub niedrożności. Podczas wizyty w lutym torbieli już nie było a na pytanie o laparoskopie doktor prawie nie odpowiedział...Kazał czekać do maja i "dać szansę wiośnie"..2 maja mam wizytę bo wiosna nie działa... Czy to już paranoja z mojej strony czy mam prawo się irytować? Mam wrażenie,że 20 miesięcy po stracie i 10 miesięcy od odstawienia tabletek to wystarczający czas,żeby zainteresować się pacjentką. Jak to było u Was i może ktoś zna dobrego i godnego zaufania lekarza z Wielkopolski?
|
|
:: w górę ::
|