Nie w ciąży nic nie wiedziałam(bardzo żałuje,bo może gdybyśmy byli tego
świadomi,wszystko potoczyło by się inaczej) co wizytę miałam robione usg,za pytanie czy z
dzieckiem wszystko w porządku,czy jest zdrowa zawsze słyszałam odpowiedź pozytywną. Gin do
którego chodziłam nie jest tym ''z gorszej półki'' jeden z lepszych...Ale
nie mam do niego pretensji,ponieważ badało mnie też paru innych ginekologów( trzy razy
leżałam w szpitalu). Nas nie wypuścili do domu,bo córka urodziła się wcześniakiem z wagą
1.700,nawet nikt by nas nie puścił. Rozmawiałam z lekarzem ,jednym ,drugim,trzecim i każdy
mówi inaczej... że wada genetyczna, mój gin mówi(bo co ma teraz powiedzieć) ,że wirus na
przełomie 42 dnia życia płodowego dziecka zaatakował najsłabsze ogniwo i takie tam. Dziwi
mnie,że żaden z lekarzy takiej wady nie zauważył... :( Teraz tylko gdybam....:( .Odezwę się
po wizycie. Jeżeli doktor która nas przyjęła powie,że wada nie powstała poprzez geny będę
próbowała u innego genetyka. Nie dam się zwieść,bo tutaj chodzi o dobro dziecka ,o które
może w przyszłości będziemy się starać po raz kolejny i moją psychikę(a jest ona na skraju
wyczerpania).Pozdrawiam i siły życzę ...Bardzo dużo...
Byłaś,Jesteś,Będziesz miłością którą pragnę w sercu mieć.
|