Witam Cię serdecznie, bardzo
Ci współczuję. Moja historia jest trochę podobna do Twojej. Ciąża przebiegała bez
komplikacji tylko ja miałam złe przeczucia. Potem mąż powiedział mi że on też się bał.
Pierwszy poród był ciężki, trwał 26 godzin, córeczka dostała tylko 4 punkty Apgar, była
zalana brudnymi wodami płodowymi, niedotleniona, po kilku godzinach trafiła na OIOM w
K-cach. Było ciężko, bałam się że ją stracimy ja taż długo dochodziłam do siebie, 14 dni w
szpitalu z dala od córci.Na szczęście jest zdrowa.Może dlatego bałam się drugiego porodu ale
podświadomość też szeptała swoje. Jasia urodziłam 09/05/05 w 24 tygodniu ciąży, żył tylko
1,5 godzinki. Trafiłam do szpitala z rozwarciem na 3 palce. Lekarz nie dawał szans na
utrzymanie ciąży. Leżałam z niedzieli na poniedziałek na septyku 12 godzin, całą noc się
modliłam, płakałam, łudziłam, nie chciałam w to uwierzyć.O 10,00 kazali mi iść na porodówkę,
było już pełne rozwarcie. Urodziłam siłami natury o 17,00. Od 10,00 co pół godziny
pielęgniarka mierzyła tętno dziecka, słuchałam jak bije Mu serduszko i wiedziałam, że nie
długo przestanie bić. To było okropne. Ja też Go nie przytuliłam, nie pocałowałam, nikt mi
nie powiedział że mogę. Bardzo mi z tym źle, chciałabym żeby chociaż raz mi się przyśnił i
we śnie wyściskałabym Go i wycałowała ale jak narazie moje marzenie się nie spełnia. Minęło
juz a może dopiero pół roku a ciągle boli, teraz chyba jeszcze bardziej bo minął pierwszy
szok. Mam śliczną, zdrową 2-letnią córeczkę Julię, Ona wie, że Jej braciszek jest w niebie.
Mówi mi że go widzi, że jest malutki i śliczny, jest przy tym taka radosna,że momentami
wierzę w to co mówi. Dwa dni temu byliśmy na placu zabaw, Julia siedziała na huśtawce i
powiedziała do mnie i do mojego męża: Chcę braciszka,chcę Jasia - miała taki smutny głosik,
myślałam że serce mi pęknie. Ja nie mogę mieć więcej dzieci, po urodzeniu Jasia dostałam
rozległego krwotoku, były problemy z urodzeniem łożyska a potem już na stole operacyjnym
okazało się że miałam wrośnięte łożysko w macicę. Podobno zdarza się raz na około 2000
przypadków. Dlaczego ja? Usunięto mi całą macicę. Wiem co czujesz jak patrzysz na swojego
starszego synka, czuje i myślę podobnie jak patrzę na Julię. Ja nie mam grobu Jasia, wtedy
mysleliśmy z mężem że tak będzie łatwiej, lepiej. Teraz mamy ogromne wyrzuty sumienia, że
nie pochowaliśmy Go, że został w szpitalu, nawet nie wiem co stało się z Jego ciałkiem, boję
się jechać do szpitala i spytać, zresztą nie wiem czy ktoś by mi udzielił odpowiedzi. Nie
umiem sobie poradzić z tym, że nie pożegnałam się z moim synuniem. Jaka ze mnie matka? Tak
nie wiele o Nim wiem. Miał maleńkie różowo-fioletowe ciałko, ważył 600 gram, cichutko
płakał, widziałam przez kilka sekund jego główkę i resztę ciałka, nie widziałam buźki.
Jeszcze przed wyjściem ze szpitala podarłam zdjęcia z usg, teraz żałuję że tak zrobiłam.
Jedyne co po nim to akt urodzenia i zgonu. Wiem że trzeba to wytrzymać i żyć dla córci ale
czasami jest mi tak bardzo źle. Pozdrawiam serdecznie Sylwia. Jeśli chcesz do mnie napisać
podaję adres: sylwiazimowicz@poczta.onet.pl lub GG 2005361 Sylwia
|