Re: Obrazy... | Hits: 446 |
|
mharrison  
25-05-2005 11:07 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony] [Rozwiń temat]
|
W zasadzie nie próbowałam walczyć z
kliszą swojej pamięci. Poddałam się jej. Pozwoliłam na przesuwanie się jej kadrów. I tych
z dobrych czasów i tych z ostatnich dwóch dni. Bo i te i tamte stanowią część życia mojego
syna. Jego drogi. Mojej drogi. Dziś nawet nie muszę zamykać oczu, by je widzieć.
W
sypialni postawiłam duże zdjęcie roześmianego Alka. By pamiętać, że taki właśnie był. By
taki witał mnie każdego dnia. Na początku to było trudne. Ta roześmiana twarz niewspółmierna
z jego fizyczną nieobecnością. Teraz jest już lepiej. Przechodząc uśmiecham się do niego.
Kiedyś wystarczało jedno słowo, gest, obraz, jakieś skojarzenie, by ten z mozołem
budowany nowy świat, mniej przyjazny i odarty z poczucia bezpieczeństwa, chwiał się w
posadach, rozsypywał. A ja razem z nim.
Mnie pomogły rozmowy z Alkiem. Takie proste, o
wszystkim i o niczym. Także przy obieraniu ziemniaków.
Nie wiem czy całkowite wypieranie
złych obrazów jest dobrą metodą. Nie wiem, czy pozornie wyparte, nie wrócą ze zdwojoną siłą.
Myślę, że częsciowo można wpłynąć na wybiórczość swojej pamięci, a częściowo ją oswoić. I
spojrzeć na te obrazy z drugiej strony. I wtedy dany obraz nie będzie już tylko bolesnym
obrazem np. martwego dziecka, lecz dniem, w którym widziałam mojego syna. Co prawda po raz
ostatni. I czasami nawet chciałabym do tego powrócić. I jeszcze raz go zobaczyć. Bo oprócz
pożeganiania, to było też spotkanie.
Mam nadzieję, że Twoja rozpacz sącząca się jak
piasek z dziurawego worka, ustapi nieśmiale sączącej się radości. Kiedyś myślałam, że to
niemożliwe. Dziś sama tego doświadczam.
Pozdrawiam serdecznie
|
|
:: w górę ::
|