...potykam sie o codziennosc i wlasne ograniczenie. Czy jest niebo i czy czeka nas tam spotkanie z naszymi dziecmi i bliskimi? I czy niebo na nasze dzieci naprawde nie moglo poczekać?
Nie rozumiemy zamiarów losu/Boga/Opatrzności wobec nas. Usiłujemy je sobie uzasadnić naszą ziemską miarką, czasem wytłumaczyć, że tak jak się stało być musiało i było najlepiej. Być może z innego punktu widzenia przypominamy ślepców, którzy opisywali słonia: jedne dotknął nogi i powiedział ze słoń jest gruby i niski, drugi dotknął ucha i powiedział że jest on cienki i lekki, trzeci dotknął trąby i zawołał: "Ależ, co wy mówicie! Przecież wyraźnie czuję, że słoń jest długi i giętki!". Mam wrażenie, że tak właśnie wyglądają nasze próby zrozumienia tego, czego zrozumieć się nie da. A jednak są rzeczy, które poza nasz rozum wyrastają. Nie wiem jak wygląda niebo, ani gdzie go szukać. Ale nie odważyłabym się twierdzić, że to co widzę wokół, świat który mogę dotknąć i zmierzyć, to już wszystko.
|