dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> STRATA DZIECKA
Nie jesteś zalogowany!       

MikołajekHits: 2340
AnjaT  
03-01-2011 15:20
[     ]
     
Mój Maluszek urodził się 16go czerwca 2010. Cała ciąża wzorowa, poród naturalny. Mikołaj urodził się zdrowy. Patrzył na mnie, płakał, nawet się uśmiechał. Tak na niego czekałam. Drugą dobę po porodzie zobaczyłam, że nie oddycha. Pamiętam jego sine usteczka. Pobiegłam z Nim na rękach do położnych. Po niecałej godzinie przyszła do mnie lekarka i powiedziała, że żyje. Tylko nie oddycha i nie reaguje. Został zaintubowany. Nad ranem przewieźli go do dziecięcego szpitala na OIT. Po kilku godzinach już tam byłam. Był taki malutki, leżał pod tymi wszystkimi kablami i rurkami, a ja tylko stałam i płakałam. Mikołaj został wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną. Kiedy zaczęli go wybudzać czekałam na to jak otworzy oczka. Po prawie miesiącu zaledwie je uchylił. Następna była tomografia- Żeby stwierdzić jak wielkie uszkodzenie mózgu wywołało niedotlenienie, do którego doszło. Lekarz powiedział, że jest źle. Na moje pytanie czy Mikołaj się obudzi, powiedział, że raczej nie. Po miesiącu przełożono go z inkubatora do łóżeczka. Byłam taka szczęśliwa, że sam utrzymuje temperaturę. Pojawiły się ruchy kończyn, z początku były to lekkie drgnięcia, ale po jakimś czasie było tego więcej. Lekarze powiedzieli, że u takich maluszków zdarza się, że zdrowe komórki mózgu zastępują funkcje tych martwych i na to właśnie czekano u mojego Mikołaja. Siedziałam u Niego tak często jak tylko się dało. Miał rehabilitacje, po południu ćwiczyłam z Nim ja. Widziałam postępy. Później zaczęły się gorączkowania(ponad 39 stopni). Okazało się, że wystąpiło porespiratorowe zapalenie płuc, a On nie reagował na żadne antybiotyki. Lekarz powiedział, że jeśli nie zacznie reagować muszę liczyć się z jego odejściem. Ale udało się. Zbili temperaturę i znów było lepiej. Trzymałam Go na rękach razem z rurami od respiratora, śpiewałam Mu, opowiadałam jak cudnie będzie kiedy wrócimy razem do domu. Cały czas w to wierzyłam. Modliłam się codziennie, żeby Bóg nie pozwolił mu cierpieć.
Mikołaj nie płakał, nie wydawał z siebie żadnego dźwięku, miał otwarte oczka, ale nie mrugał, czasami poruszał. Nikt nie wiedział czy słyszy i widzi, ale ja wiedziałam, że słyszy. Leżał pod ścianą i kiedy był odwrócony do mnie pleckami, kiedy przychodziłam, i kiedy mówiłam, to kierował oczka w moją stronę.
Pod koniec listopada okropnie się czułam. Nie byłam w stanie wyjść z domu. Odwiedzał Go mąż. 1 go grudnia było strasznie zimno i ciągle sypał śnieg. Na przystanek mam z domu 2,5 km. Po południu chciałam do Niego pojechać. Przedarłam się przez zaspy i już stałam na przystanku, kiedy zorientowałam się, że nie mam kluczyka do szafki, w której miałam fartuch i zostawiałam wszystkie rzeczy. Wróciłam się do domu. Tego dnia nie pojechałam. A ok. godziny 20 zadzwonili, że Mikołaj odszedł.
Pamiętam, że na początku nie mogłam płakać. Nie mogłam sobie darować, że zapomniałam głupiego kluczyka i się z Nim nie pożegnałam, że nie było mnie wtedy przy Nim. Na oddziale mogłam być do godz. 18, a On odszedł o 17.50.
Następnego dnia mąż pojechał do szpitala po wszystkie papiery. Wtedy się dowiedział, że odszedł, ponieważ serduszko nie dało rady. Po prostu stanęło. O tym, że Mikołaj miał niedomykalność dwóch zastawek dowiedziałam się ze szpitalnej epikryzy. Nikt mi wcześniej o tym nie powiedział. Ale przecież to nieważne.
Wierzę, że Mikołaj jest teraz po lepszej stronie. Wiem, że 5,5 miesiąca jego życia w szpitalu, to prawie samo cierpienie. Był taki dzielny, tak długo walczył. Ja ciągle wierzyłam, że pewnego dnia zabiorę go do domu, ale się nie udało.
Nieustannie myślę o 18 czerwca, kiedy to Mikołajek trafił na OIT. Nie mam pojęcia jak to się stało. Leżał przy mnie. I nie wiem czy ja zasnęłam czy nie. Boję się, że to ja. Że to moja wina. Że może jakoś Go przydusiłam. Lekarze mówili coś o jakiejś bakterii w płucach, przez którą nie miał siły oddychać.
Kiedy jeszcze Mikołaj leżał w szpitalu zaszłam w ciąże. I tak się teraz cholernie boję.
Nie mogę się pozbierać. Ciągle myślę o Mikołaju, mam przed oczami jego śliczną buzię, oczka, które tak wesoło na mnie patrzyły.
A w sercu strach.
Ale wierzę, że teraz wszystko będzie dobrze, że Mikołajek nas przypilnuje, że nie pozwoli, aby coś się stało. 
Ania
Mama Aniołka Mikołaja (*16.06.10 +1.12.10) i Ziemskiego Krystianka (ur.30.06.11r)

  Temat Autor Data
  Re: Mikołajek sylwia1975 04-12-2011 16:56
  Re: Mikołajek AnjaT 17-12-2011 11:27
  Re: Mikołajek borsuk69 06-12-2011 09:36
  Re: Mikołajek sylwetka74 06-12-2011 09:40
  Re: Mikołajek AnjaT 06-12-2011 09:51
  Re: Mikołajek emka 06-12-2011 09:55
  Re: Mikołajek jolek 06-12-2011 10:39
::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora