W końcu zalazłam miejsce, gdzie ktoś rozumie co czuje... Moja córeczka urodziła się 3 dni po terminie. Ciąża przebiegła prawidłowo, szybki poród i zdrowe dziecko. W trzeciej dobie kiedy mielismy iść do domu okazało się, że ma niższą saturacje. Zaczeły się badania. Dopiero echo serca wykazało jak ciężką ma wadę - HLH, czyli niedorozwój lewej komory serca. Wszystko potoczło się błyskawicznie. Karetka, która zabrała ją do centrum zdrowia dziecka, potwierdzenie diagnozy i dodatkowo wyszło, że ma jeszcze całościowy zły spływ żył płucnych -dwie najgrosze wady serca... Chrzest w szpitalu i potem operacja, gdzie lekarze nie dawali jej szans na przeżycie - przeżyła. Krwotok, który wystąpił po operacji - dzieci go nie przeżywają, a ona przezyła. I w końcu nadzieja, że wszystko będzie dobrze, że sobie poradzi. Te maszyny, respirator, kroplówki i ona w tym wszystkim taka mała, bezbronna, nie otoczona miłością na jaką zasłużyła, bo tylko dwie godziny dziennie mogliśmy być przy niej z mężem. I nagle spadek saturacji, reanimacja. Dwa dni później, kiedy jestem u nie ściska mój palec ostatkiem sił - teraz już wiem, że tak się ze mną pożegnała. Lekarze mówili, że nic nie wie, nic nie czuje, a on - i mnie i mojemu mężowi ścinęła palec na pożegnanie. Odeszła w piatek. Potem wybranie trumny, ubranka do trumny - istna przepłakana masakra.... pogrzeb i ta pustka która wypełnia nasz dom. Mamy starszą córką i tylko dla niej dalej funkcjonujemy. Nie wiem, dlaczego dzieci umierają... dlaczego kiedy chcemy je tak kochać i obdarzyc największą miłością, one odchodzą. ludzie, którzy nie chcą dzieci, rodzą je zdrowe. A nasz Gabrysia była chcianym i oczekiwanym dzieckiem. Pytania mojej 3 letniej córki, dlaczego Gabrysia jest w niebie? Dlaczego nie ma jej w domu? jej płacz, tęksnota i nie zrozumienia dobijają mnie do granic wytrzymałości. Jestem silna dla niej i płaczę, kiedy ona spi. Kiedy duszę się łzami jadę sama do niej na cmentarz aby wylac ten mój żal i tęsknote... ja wiem, że to jej życia nie wróci, nic nie będzie jak dawniej, ale tak bardzo nam jej brakuje. Moja starsza cóka, ostatnio przyszła i mówi: mamusiu, ja już wiem, weźmiemy takie duże lasso, zarzucimy na chmurę i ściągniemy Gabrysię od aniołków do ans. Jak ja bym chciała aby to było możliwe... "Wylane łzy matki w rozpaczy za dzieckiem, nigdy nie wysychają."
mama aniołeczków Igorek ur.zm.10.04.2014 Gabrysia ur. 13.02.2013 zm. 15.03.2013 oraz Matylda ur. 02.10.2009
|