Kochana Pani Bozenko, Nie wiem jak mijają Pani dni. U mnie dość dramatycznie... Staram się zająć sobie czas, żeby nie mieć zbyt dużo czasu na myślenie, ale mimo to cierpienie, ból, żal, złość i zazdrość to uczucia, które mną totalnie zawladnely. Wizja zbliżających się świąt wzmaga moje stany depresyjne. Wybrałam się do psychologa. Tam od Pani dr usłyszałam kilka wspanialych słów. Po powrocie do domu jakoś od razu pomyślałam o Pani i o tym, że chciałabym z Panią podzielić się tymi słowami.
Podczas wizyty u Pani dr powiedziałam że trudność sprawiają mi nawet proste relacje z ludźmi, odpowiadanie na proste pytania, np 'Co u Was?', 'macie dzieci?'. Powiedziała, że odpowiedź na drugie pytanie jest proste - Tak, mamy Synka, którego już z nami nie ma. Tylko to kwestia tego, żeby nauczyć się mówić o tym na głos. Powiedziała, że nasze ciała to takie 'tymczasowe pojazdy' i porównała cała sytuację do energii elektrycznej. Mówi do mnie: "Widzi Pani te lampę. Światło jest włączone. Czy jak wyłącze światło to znaczy, że nie ma prądu? Prąd jest, energia jest. To się nie zmienia".
Tak samo jest z naszymi Synami, Pani Bożenko. To, że odeszli z tego świata fizycznie to nie znaczy, że ich nie ma. Ich energia jest obok, jest w nas. Oni są przy nas.
Pani Bożenko, życzę Pani dużo siły. Trudny czas przed nami....bardzo chciałabym żeby było już po świętach. Wciąż czekam na lepsze dni, nowa nadzieję... Staram się cieszyć z tego co mam, ale ten ból i tesknota potrafia przycmic wszystko...
Pozdrawiam PM
|