Chyba dopiero teraz jestem gotowa żeby o tym mówić głośno i opisać wszystko. To był najgorszy rok w moim życiu. Zaczął się tak strasznie. Później miesiące bólu, niedowierzanie, załamanie. A później zdarzył się cud. W czerwcu, zupełnie niespodziewanie dowiedziałam się, że po raz drugi zostanę mamą. Bardzo to przeżyłam, chcieliśmy mieć dzieci ale nie tak szybo. Czułam, że nie jestem gotowa, że nie dam rady przeżyć ciąży, badań, niepewności. O naszego Franusia długo się staraliśmy, po miesiącach niepowodzeń długo wyczekiwane dwie kreski i płakałam ze szczęścia. Tym razem nie planowaliśmy. Dostaliśmy cud z zaskoczenia. Jak emocje opadły żartowałam, że mój synek maczał w tym palce. Że to on sprawił nam taką niespodziankę. Później w 6 tygodniu pojawiły się nagłe plamienia. Znowu szpital, łzy, strach o maleństwo. Na szczęście wszystko okazało się dobrze, i po tygodniu wróciliśmy do domu. Następne miesiące musiałam leżeć, odpoczywać. Teraz jestem w 34 tc i oczekujemy na siostrzyczkę Franusia. Ciąża była straszna. Cały czas się bałam, martwiłam, mimo, że lekarz zapewniał, że malutka jest duża i silna i nie ma powodu do niepokoju. Ale przecież z moim synkiem też wszystko było dobrze. Nic nie wskazywało... Chyba dopiero teraz zaczynam powoli wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Termin porodu mamy na 21.01.2016. Prawie zemdlałam jak obliczyłam termin, i wyszło mi że prawie w urodziny Franusia. Życie jest tak nieprzewidywalne. Mam tylko nadzieję, że malutka urodzi się parę dni wcześniej, i w urodziny braciszka będziemy już w domu.
Dziękuję Ci syneczku za opiekę i nasz cud. Wiem, że się nami opiekujesz i czuwasz. Kocham Cię najmocniej na świecie! Mama Franusia *20.01.2016r. I Hani 26.01.2017r.
|